Re: Inne (?) metody treningowe
: 19 czerwca 2008
Jeśli chodzi o atmosferę na treningach, to i za lunźna i za sztywna nie jest dobra. Przyznaje moglibyśmy w sekcji kłaść wiekszy nacisk na etykietę. Raz że to też część terningu a dwa że przydaje się jak się pójdzie do ludzi (np. przyjedzie na starz shihan z Japonii, i przydało by sie umieć kłaniać jak trzeba). Ale na razie jest jak jest co nie znaczy, że sensej jest jakąś niepoważną osobą. Ma po prostu wesołe usposobienie. A techniki tłumaczy bardzo dobrze i jest wymagający.
Miałem okazje ćwiczyć pod okiem różnych instróktorów w różnych sztukach walki. Aikido było moją dominyjącą dyscyplina, więc w nim mam największe doświadczenie w kwestji "atmosfer na macie".
Raz w tygodniu zajęcia prowadił 5 dan (jak na polskie aikido to cho-cho). Atmosfera była sztywna jak wukrochmalona judoga. Nie było to zbyt motywójące. W ogule był to cężki człowiek, i w sporym stopniu przez niego zostawiłem aikido.
Osobiście jestem zwolennikiem "złotego środka". Czyli bez przegięć w jedną lub drugą stronę. Atmosfera w dojo powinna "byc dla ludzi".
..........................................................................................................
LarsOnie, chodziło mi o "kompanie" w nomenklaturze wojskowej, ale jako grupę kompanów. Zauważ, że jak kolwiek by nie nazwac większej zorganizowanej grupy ludz ( drużyna, kompania, oddział ) to jakoś to zawsze z wojskiem jest związane ( drużuyna książęca Mieszka I miała liczyć 3000 ludzi ). Więc zawsze będzie coś zgrztać.
Plan mam taki, żeby "bractwo" funkcjonowało jako "wolna grupa". A nie jakaś chorągiew konkretnego dajmio itp. Przy takim założeniu nie ma przymusy że każdu ma być ciężko zbrojnym samurajem. Jak ktoś będzie chciał odtważac chłopa z Okinawy to proszę bardzo. Funkcjonowały w Japonii po okresie Sengoku najemne bandy roninów. No i właśnie coś takiego by mi najbardziej pasowało.
To że córki samórajów uczyły się walki by bronić domostw pod nieobecność mężów itp. to jasne. Ale mi chodzi o to czy biegały w hakamach z daisho przy obi i w służbie jakiemuś dajmio jako "zbrojne ramię"?
Basil, dzięki za pomoc. Szkoda tylko, że Tomoe Gozen żyła w innym okresie niż jest mi potrzebny.
Acha, nie mogę "fikcyjnie" poślubiś dziewczyny z bractwa bo to po pierwsze moja najlepsza przyjaciółka z którą sztyki walki ćwicze od lat , a ponad to to moja .... "była".
Jak jej zaproponuje "małżeństwo" to mnie zje, że tylko fikcyjne. Poza tym znajomym się do końca życia nie wytłumaczę, jak się dowiedzą.
Miałem okazje ćwiczyć pod okiem różnych instróktorów w różnych sztukach walki. Aikido było moją dominyjącą dyscyplina, więc w nim mam największe doświadczenie w kwestji "atmosfer na macie".
Raz w tygodniu zajęcia prowadił 5 dan (jak na polskie aikido to cho-cho). Atmosfera była sztywna jak wukrochmalona judoga. Nie było to zbyt motywójące. W ogule był to cężki człowiek, i w sporym stopniu przez niego zostawiłem aikido.
Osobiście jestem zwolennikiem "złotego środka". Czyli bez przegięć w jedną lub drugą stronę. Atmosfera w dojo powinna "byc dla ludzi".
..........................................................................................................
LarsOnie, chodziło mi o "kompanie" w nomenklaturze wojskowej, ale jako grupę kompanów. Zauważ, że jak kolwiek by nie nazwac większej zorganizowanej grupy ludz ( drużyna, kompania, oddział ) to jakoś to zawsze z wojskiem jest związane ( drużuyna książęca Mieszka I miała liczyć 3000 ludzi ). Więc zawsze będzie coś zgrztać.
Plan mam taki, żeby "bractwo" funkcjonowało jako "wolna grupa". A nie jakaś chorągiew konkretnego dajmio itp. Przy takim założeniu nie ma przymusy że każdu ma być ciężko zbrojnym samurajem. Jak ktoś będzie chciał odtważac chłopa z Okinawy to proszę bardzo. Funkcjonowały w Japonii po okresie Sengoku najemne bandy roninów. No i właśnie coś takiego by mi najbardziej pasowało.
To że córki samórajów uczyły się walki by bronić domostw pod nieobecność mężów itp. to jasne. Ale mi chodzi o to czy biegały w hakamach z daisho przy obi i w służbie jakiemuś dajmio jako "zbrojne ramię"?
Basil, dzięki za pomoc. Szkoda tylko, że Tomoe Gozen żyła w innym okresie niż jest mi potrzebny.

Acha, nie mogę "fikcyjnie" poślubiś dziewczyny z bractwa bo to po pierwsze moja najlepsza przyjaciółka z którą sztyki walki ćwicze od lat , a ponad to to moja .... "była".

Jak jej zaproponuje "małżeństwo" to mnie zje, że tylko fikcyjne. Poza tym znajomym się do końca życia nie wytłumaczę, jak się dowiedzą.
