sword of doom
Moderator: Zarząd
- GrafRamolo
- Posty: 4000
- Rejestracja: 17 listopada 2003
Re: sword of doom
podeslij. Wolisz wersje z przyklejonymi napisami po ang czy bez napisow?
Tego drugiego nie mam.
Tego drugiego nie mam.
Re: sword of doom
Wole wersje z napisami angielskimi:):) bo japonskigo jeszcze nie znam:):) apewnie polskich napisów nie ma, nie?
- GrafRamolo
- Posty: 4000
- Rejestracja: 17 listopada 2003
Re: sword of doom
Powiem ci tak: wersja z przyklejonymi napisamijest jaky ciut gorszej jakosci taka szarawa wersja bez napisow jest leprza choc ta sama rozdzielcosc a mysle ze w necie sa napisy osobno.Zaraz poszukam.Polskich na 99% nie ma.
Re: sword of doom
odświeżę nieco temat - wybaczcie odgrzebywanie - ale film o którym tu była mowa zasługuje na uwagę, a mało o nim powiedziano.
Przy okazji mam nadzieję że udało się Wam obejrzeć ten film już na BR lub DVD w polskiej wersji.
prawdziwy tytuł to Daibosatsu-Toge czyli Przełęcz Wielkiego Buddy (nie wiem czemu przetłumaczony jako sword of doom), to jedno z arcydzieł Kihachi Okamoto z roku 1966.
film jest pierwszą częścią trylogii której Okamoto nigdy nie dokończył. wcześniejsza wersja Kenji Misumi z roku 1960 pod tym samym tytułem (choć starsza to kolorowa), ma 3 części i opowiada całą historię, ale brak jej głębi i nastroju, która wypełnia film Okamoto.
film z 1966 jest ciekawy z wielu powodów - realizacja, muzyka, gra aktorska, sceny walk, wątki opowieści, brak zakończenia, etc. dzieło posiada niesamowity klimat, trudny do zdefiniowania i trudny do opowiedzenia. do tego wspaniała gra Tatsuya Nakadai i Toshiro Mifune.
szczerze polecam ten film - wg mnie jedno z arcydzieł kina samurajskiego którego nie sposób pominąć a filmów w ten sposób już się nie robi, więc to prawdziwy rodzynek.
Przy okazji mam nadzieję że udało się Wam obejrzeć ten film już na BR lub DVD w polskiej wersji.
prawdziwy tytuł to Daibosatsu-Toge czyli Przełęcz Wielkiego Buddy (nie wiem czemu przetłumaczony jako sword of doom), to jedno z arcydzieł Kihachi Okamoto z roku 1966.
film jest pierwszą częścią trylogii której Okamoto nigdy nie dokończył. wcześniejsza wersja Kenji Misumi z roku 1960 pod tym samym tytułem (choć starsza to kolorowa), ma 3 części i opowiada całą historię, ale brak jej głębi i nastroju, która wypełnia film Okamoto.
film z 1966 jest ciekawy z wielu powodów - realizacja, muzyka, gra aktorska, sceny walk, wątki opowieści, brak zakończenia, etc. dzieło posiada niesamowity klimat, trudny do zdefiniowania i trudny do opowiedzenia. do tego wspaniała gra Tatsuya Nakadai i Toshiro Mifune.
szczerze polecam ten film - wg mnie jedno z arcydzieł kina samurajskiego którego nie sposób pominąć a filmów w ten sposób już się nie robi, więc to prawdziwy rodzynek.
Re: sword of doom
A dla tych, co lubią ciekawostki:
"Daibosatsu Toge" Okamoto jest... remakiem filmu z 1960 r. w reżyserii Kenji Misumi znanego u nas jako "Satan's Sword". To nieco rozwlekła trylogia samurajska ze słynnym Raizo Ichikawą w roli głównej. Film do znalezienia w necie. ale rzeczywiście tylko 1 część jest warta porównania z późniejszym filmem Okamoto, bo stanowi jego naturalne powtórzenie - ze zmianą finału. Niektóre sceny są wspaniałe - np. scena otwarciowa - treningu szermierczego Ryunosuke w górskiej dziczy, obok niebosięznego wodospadu.
Część 2 i 3 to już ciągnięcie tematu nieco na siłę i nie bardzo zrozumiałe dywagacje reżysera na temat karmicznej kary...
Dla wielbicieli recenzji (po angielsku) - http://www.weirdwildrealm.com/f-satanssword1.html
Miłej lektury lub oglądania
"Daibosatsu Toge" Okamoto jest... remakiem filmu z 1960 r. w reżyserii Kenji Misumi znanego u nas jako "Satan's Sword". To nieco rozwlekła trylogia samurajska ze słynnym Raizo Ichikawą w roli głównej. Film do znalezienia w necie. ale rzeczywiście tylko 1 część jest warta porównania z późniejszym filmem Okamoto, bo stanowi jego naturalne powtórzenie - ze zmianą finału. Niektóre sceny są wspaniałe - np. scena otwarciowa - treningu szermierczego Ryunosuke w górskiej dziczy, obok niebosięznego wodospadu.
Część 2 i 3 to już ciągnięcie tematu nieco na siłę i nie bardzo zrozumiałe dywagacje reżysera na temat karmicznej kary...
Dla wielbicieli recenzji (po angielsku) - http://www.weirdwildrealm.com/f-satanssword1.html
Miłej lektury lub oglądania
sword of doom
film jest oparty na powiesci odcinkowej ktora ukazywala sie w gazecie przez 30/!!!/lat.ciagnela sie dlugo i nie miala konkretnego zakonczenia ani rozwiazan - troche jak dzisiejsze telenowele.w 43-cim bomba rozwalila redakcje i taki byl nieoczekiwany konec powiesci - niejasne zakonczenie filmu nawiazuje do przerwanej powiesci.....
a film oczywiscie wybitny,jedne z najlepszych scen walk......
a film oczywiscie wybitny,jedne z najlepszych scen walk......
Re: sword of doom
macie rację oczywiście i fajnie że doceniacie film.
ciekawe jest także stworzenie takiego antybohatera jakim jest Ryunosuke Tsukue w realiach jidai-geki.
co do walk - Okamoto w tym filmie udało się stworzyć jeden z najlepszych klimatów potyczek na miecze jaki widziałem.
nie jest to sieczka bez pomysłu ani cyrkowe widowisko ale coś z realnej walki - napięcie, emocje, strach, gwałtowność... po prostu trzeba to zobaczyć.
ciekawe jest także stworzenie takiego antybohatera jakim jest Ryunosuke Tsukue w realiach jidai-geki.
co do walk - Okamoto w tym filmie udało się stworzyć jeden z najlepszych klimatów potyczek na miecze jaki widziałem.
nie jest to sieczka bez pomysłu ani cyrkowe widowisko ale coś z realnej walki - napięcie, emocje, strach, gwałtowność... po prostu trzeba to zobaczyć.
- GrafRamolo
- Posty: 4000
- Rejestracja: 17 listopada 2003
Re: sword of doom
Ja się przychylam do opinii ale wszystko zostało już powiedziane więc co tu dodawać