GrafRamolo pisze:Ja tak czytam i myślę sobie, skoro nawet zwykłe lakiery wymagają  dużego wkładu pracy by efekt był zadowalający, i oprócz twego nakładu finansowego (pistolety, kompresor, maska itp) Czy nie lepiej stosować lakę? Ilość pracy podobna no może ciut większa ale raczej to tylko kwestia wprawy, cena podobna jak nie niższa. A przynajmniej jest to oryginalne rozwiązanie.
Witam,
Przegladam czasami watki i prace, niektóre bardzo mi sie podobaja. Gratulacje. Ciesze sie ze jest grupa pasjonatow gotowych poswiecic swoj czas na zdobywanie wiedzy i umiejetnosci w tej dziedzinie.
Zajmuje sie  sztuka uzytkowa Japonii od 10 lat, głownie teoretycznie, choc  sporo robót  tez wykonałem, jesli chodzi o oprawy mieczy.
Temat jest bardzo obszerny, postaram sie  wiec napisac tylko kilka uwag, ktore byc moze przydadza sie  niektorym z Was.
1. Wyjątkowa biegłosc Japonczykow we wszelkich rodzajach rekodziela bierze sie  z niesłychanej dokladnosci i dazenia do perfekcji tkwiacych w ich usposobieniu , ale także z  bardzo waskiej specjalizacji. Rzadko zdarzalo sie by kowal zajmował sie szlifowaniem a jeszcze rzadziej by byl takze specjalista od  prac stolarskich a tym bardziej zdobienia. I vice versa. W innych krajach ( jak i w Polsce)  wielu pasjonatow stara sie wykonać  samodzielnie  wszystkie elementy oprawy miecza, czasem takze obok kompletu prac zwiazanych  z glownią.  
Wynika to z  dosyć waskiej grupy osob (kilkaset?) w kraju , ktorzy zajmuja się ta dziedzina a takze  z typowej dla Polakow  checi "zrobienia  wszystkiego samemu" i  poszukiwaniu drog " na skroty".
Sie nie da! Wniosek: radze skupic sie na wybranym elemencie, ktory najbardziej : "lezy" i doskonalić specjalizacje.
2. Moim zdaniem  tego typu prace trzeba traktowac w naszych warunkach wyłacznie jako hobby. Poza nielicznymi wyjatkami ( np. Lukaszczyk) niewielu ludziom w kraju udalo sie zrobic interes na  pracach przy mieczu japonskim. Wynika to z niewielkiej grupy kolekcjonerów ( minimalny popyt) oraz niewspolmiernej do poswięconego czasu i nakladu pracy mozliwej do uzyskania ceny za usługe. 
3. Osobiscie nigdy nie zajmowałem sie metalem (oprocz podziwiania). Przez lata probowalem lepiej lub gorzej wykonywać lub restaurowac  rekojesci i saya. Robilem kompletne tsuka (oprocz menuki, kashira, fuchi) i saya. Zrobiłem tez sporo katanakake w oryginalnych projektach. Strasznie lubie  naprawy i restauracje  zabytków. Jednak po pewnym czasie  skupiłem sie  prawie wyłacznie na malowaniu laką. Przez pierwszych kilka lat  duza czesc moich prac nie była najlepszej jakosci, cóz,  doswiadczenie jest podstawą.
Obecnie moge powiedziec , ze coś niecos wiem o lace, choc  niestety jak w niemal kazdej sztuce  rodem z Japonii, bez nauczyciela wiedze i umiejetnosci zdobywa sie niezwykle trudno.
4. I wreszcie  pare słow o lace. Wskazówki bardzo ogolne - dla tych co maja doswiadczenie  pewnie niewiele przydatne, ale jak sądze dla poczatkujacych pomocne.
a) Własciwosci trujace. Jest pewien odsetek populacji uczulonych na  urushiol. Ci nie powinni bezwzglednie pracowac z tym materialem. Ale  ten odsetek nie jest duzy. Wiekszosc  albo nie reaguje albo wytwarza " uodpornienie". Ja  zachorowalem tylko raz ( nieprzyjemne wrzody i ogolne oslabienie, co minelo po miesiacu). Potem  zero reakcji. Dlatego uwazam opowiesci o toksycznosci laki za przesadzone.
b) Czy mozna zastapić lakę? Generalnie , według zasady co sie komu podoba, zrobic mozna wszystko. Trudno jest odróznic lake  od niektórych substytutów. Ale rzecz tkwi w  swiadomosci, ze  uzyty zostal material oryginany. Laik nie odrozni ładnie oszlifowanego szkła od diamentu. A jednak  diamenty sa  wyzej cenione. Uważam, ze  dobrze zrobiona laka nie daje sie zastapić żadnym innym tworzywem. Przy pewnej wprawie mozna  zobaczyc, ze połysk i " miekkosc" naturalnej laki jest inny od  najlepszych nawet lakierow. Poza tym jesli trzymamy sie tradycji, to grzechem  jest uzywanie zamienników. Nie dotyczy to opraw  " użytkowych" tzn.  mieczy iaito. Tu nie jest tak wazny element  estetyczny, wazniejsza jest funkcjonalnosc i koszt.
c) Przygotowanie. Slusznie pisali moi przedmowcy, ze podstawa jest  dobre przygotowanie podloża. Nie ma nic gorszego niz uporczywe " wyłazenie"  poprzednich wartsw a tym bardziej podkladu czy nawet drewna, przy zostawieniu zle wyprowadzonej powierzchni. Nie mozna sie łudzic , ze przy kolejnej warstwie bład zniknie. Najlepiej w takim wypadku  nie zalowac kolejnych etapow tylko wrocic sie poprzez grubsze zeszlifowanie ostatnich warstw. Próby  zamalownia innym materialem , czy flamastrem! ( taka rade dostalem kiedys od powaznego kolegi)sa skazane na porazkę. Nie nalezy stosować  syntetyków pod lakę. Niektore nie wchodza w reakcje  ale wiekszosc nie bedzie chciala z laka " wspolpracowac". Mozna stosowac organiczne szpachlowki czy wypelniacze porów, jednak zawsze bedzie ryzyko odparzeń czy peknieć. Najlepszym podkładem jest  ki-urushi  zmieszana  z uchiko ( można tez  uzyc  sproszkowanych glinek artystycznych). Do zapelniania porow i  bardzo dobrze przygotowanych powierzchni  stosowałem z powodzeniem szelak,  ale jest on malo wydajny.
d) Malowanie. Wydawaloby sie sprawa prosta. A jednak. W naszym klimacie  w zasadzie  mozna malowac w pomieszczeniach caly rok ale najlepsze efekty (schnięcie i jakosci) uzyskuje sie  wiosna i jesienia. Nie wiem skąd  to diabelstwo "wie" jaka jest pora roku  jednak laka jest  w pewnym sensie żywa substancja. Czytosc jest numerem jeden. Zanieczyszczony pedzel, zanieczyszczona laka, kurz, wlosy z pedzla itp. to najwieksi wrogowie laki. Im wyzsza wartswa tym wieksza sterylnosc.
W wyższych warstwach nie nalezy oszczedzać i koniecznie filtrowac lakę  przez jedwab albo flizelinę, tak zeby miec pewnosc iz nie ma zanieczyszczeń. W zaleznosci od celu mozna uzyc róznych rozpuszczalnikow ( czasem dodaje sie  spirytusu a nawet odrobiny wody)  ale najbardziej sprawdzonym i pewnym jest terpentyna. Proporcje nalezy  dobrać samemu w oparciu o proby. Laka nie moze zostawiać nie rozplywajacych sie  smug ale tez nie może byc zbyt rzadka.Wygodniej maluje sie wzdłuz saya ale najlepiej  malować na przemian wzdłuz i w poprzek. Pędzle  nalepiej naturalne ( są np. u Namikawy dosyc dobre pedzle w kilku rozmiarach) ale najwazniejsze żeby byly dobrej jakosci ( rozprowadzaly rowno i nie zostawiały bron Boze  włosków). Mowie tu o pedzlach do pokrywania  powierzchni , bo te do zdobienia to inna bajka. Do malowania  nalezy  przygotowac  sobie  stojak. Najczesciej stosowania konstrukcja  to taki przyrząd jaki uzywa sie do  wykonywania oplotu. Jeśli saya ma niemalowane kojiri lub niewykonczone zakończenie  jeszcze lepiej stabilnie zamocowac ja z dwóch konców. Praktyczne jest  osadzenie saya  na takim drewnianym " nakago" które jest przystosowane do pozniejszego zawieszenia  w skrzyni do suszenia.
e) Szlifowanie. Laka po wyschnięciu tworzy cienka warstwe zewnetrzna i matowe podloze.W pierwszych warstwach nie trzeba oszczedzać i papier rzedu 400 jest o.k. Drobniejszy nie daje równych pociagniec a poza tym szybko sie zapycha. Przy gornych warstwach uzywam papier 800, gora 1000. Wyżej juz tylko wegiel i  pasty. Stosowanie papierów 1500 i wyzej  nie daje pozadanych rezultatow. Szlifowanie jest upierdliwe i wymaga cierpliwosci jednak jezeli robi sie je staranne i jednakowym naciskiem nie powinno przedstawiac problemu. Uważać nalezy na to , zeby nie przebic sie przez warstwe. Klopotow moga dostarczyc miejsca trudniejsze - fragmenty przy koiguchi (jesli sa malowane), przy miejscu na kurigata oraz w wypadku saya od wakizashi konstrukcji łoża dla kozuka.
Tu nie ma innej recepty jak  wysoka starannosc, cierpliwosc i wprawa.
Trudne do obrobki sa tez  powierzchnie nierowne ( np. saya w prązki).
f) Polerowanie. Koncowe etapy szlifowania wykonuje sie proszkiem z wegla drzewnego a nastepnie srodkami polerujacymi. Wedlug ksiazek najlepszy jest wegiel z magnolii ale skad taki wziąc? Zwykly wegiel zmielony daje sie spokojnie zastosowac. Co do past to kazdy ma jakies  swoje patenty. Dobrze jest miec pasty w 3-4  gradacjach. Najbardziej dostepne sa  srodki polerskie w laskach. Wybór jest spory - trzeba  samemu wypracowac sobie najbardziej pasujace rozwiązanie.Ja  stosuje  doskonałe pasty diamentowe  w tubkach, tylko trudno je dostac. Podobno dobra jest pasta do czyszczenia fajek, ale sam nie uzywalem.
Do ostatniej wartswy najlepiej jest uzyc  specjalna urushi wysokiej jakosci i czystosci. Niestety ostatni raz dostałem taka ze 2 lata temu. Gdyby ktos mial namiary to bede wdzieczny.
g) Suszenie ( utwardzanie). Laka nie "schnie" tylko zachodza w niej rozne procesy chemiczne utwardzajace. Do tego potrzebna jest wilgoc i temperatura. Najlepiej byłoby miec profesjonalne, elektryczne  furo z regulowanymi parametrami, ale to oczywiscie malo prawdopodobne. Ja  wykorzystuje konstrukcje  z azurowych pretow ktore sa  oblozone tkaniną ze wszystkich stron. Tkanine te spryskuje  , tak aby była wciąz wilgotna.
Uzycie kabiny prysznicowej , o ktorej czytalem wyżej jest sprytne ale  niestety wyłacza domowników z mycia . co u mnie jest niewykonalne 

.
Warstwa schnie  w zaleznosci od wielu czynników od 12-14 godzin do 2-3 dni. Nie warto  ryzykowac i dotykac sie  do laki przed upływem 24 godzin.
Czyli 1 warstwa - 1 doba. Jesli ktos ma czas tylko w weekendy to malowanie  przecietnej saya może  mu zajać spokojnie ze trzy miesiace 

.
h) Byłoby jeszcze mnostwo kolejnych punktów do opisania ( np. zdobienie, faktury, kolorystyka,  wykorzystanie róznych materiałow, rekonstrukcje itp.)  ale i tak ten post wydaje mi sie przydługi.
Chetnie służe radą, jesli potrafię. Niestety, bardzo rzadko maluję, z powodu braku czasu a zatem nie moge podjac sie  zleconych prac, chyba , ze  w zupelnie wyjatkowych sytuacjach.
Pozdrawiam 
Piotr