zaatakowałem

Znajdziesz tu samuraju wszystko co chciałbyś wiedzieć zarówno o swojej broni jak i o sztuce władania nią.

Moderator: Zarząd

Awatar użytkownika
Hyakusen
Posty: 189
Rejestracja: 3 lutego 2004

Re: zaatakowałem

Post autor: Hyakusen »

Gaweł pisze:A czy uważasz, że pewność siebie (w dobrym mniemaniu tego słowa) nie jest elementem tej "potęgi'? Nie stawiam znaku =. Mówię o pewnym elemencie. Uważam, że na płaszczyźnie sztuk walki, załóżmy że Karate taka pewność siebie jest niezbędna. Pewność siebie poparta umiejętnościami i wiedzą. Pewność siebie w dobrym tego słowa znaczeniu.
oczywiscie, ale jest to raczej domena psychiczna ktora wyksztalca sie nie tylko dzieki poznaniu technik w sensie stricte fizycznym. asertywnosci i umiejetnosc opanowania nie zalezy glownie od tego jak bardzo umiesz dane techniki. moze inaczej mowiac - to nie jest glowny elelement tego zjawiska o ktorym mowisz.to wynika z mentalnosci ludzkiej, podpartej jedynie fizycznoscia.

o karate sie nie wypowiadam, liznalem tego dosc duzo i mam swoje wyrobione zdanie, niestety negatywne.

[/quote]Wielcy mistrzowie i ich dominacja nad przeciwnikiem.
Na tych filmach, to jednak wiele rzeczy/akcji dzieje się na pewnych, określonych zasadach czy regułach. Nic nie umniejszam tym mistrzom, tylko ja osobiście nie odbieram tego tak entuzjastycznie.

Ale nie będę sprowadzał dyskusji a'la Vortal Budo i dzielił się wątpliwościami. Moje własne doświadczenia skłaniają mnie jednak do pewnych wniosków.[/quote]

filmy.. :)

co do vortalu - nikt przeciez tu nie prowadzi takich dyskusji.szacunek wobec siebie to co nas odroznia od tego wspomnianego targowiska virtualnej sztuki proznosci.

pozdrawiam.
Gaweł
Posty: 32
Rejestracja: 13 grudnia 2006
Lokalizacja: Białogard

Re: zaatakowałem

Post autor: Gaweł »

ciekawe co było powodem Twojej negatywnej oceny Karate... (ciekawi mnie uzasadnienie, a nie wojna że nie masz racji)

Tak techniki są przejawem "fizycznej" strony sztuk walki, ale bez nich nie ma sztuki. No chyba, że mówimy o "sztuce walki bez walki" :D
Awatar użytkownika
GrafRamolo
Posty: 4000
Rejestracja: 17 listopada 2003

Re: zaatakowałem

Post autor: GrafRamolo »

Tak techniki są przejawem "fizycznej" strony sztuk walki, ale bez nich nie ma sztuki. No chyba, że mówimy o "sztuce walki bez walki"
A tu bym się nie zgodził.
Jeśli znajdujesz się w sytuacji zagrożenia, ktoś po prostu chce ci dowalić a ty dzięki opanowaniu zdobytemu podczas treningów nie dasz sie ponieść emocjom i sprowokować i tak komuś powiesz, zachowasz się, że mu się odechce z tobą walczyć to czy to nie jest też technika? I czy ona też nie wywodzi się z treningów? Zatrzyma wymierzony przeciwko tobie atak czyli będzie to czysta technika. A jednak walki jako takiej nie będzie. Natomiast beż treningów nie zdobył byś tej umiejętności więc jest to część sztuki walki.
Zatem może być sztuka bez techniki przejawiającej się w fizycznej aktywności.
Awatar użytkownika
Hyakusen
Posty: 189
Rejestracja: 3 lutego 2004

Re: zaatakowałem

Post autor: Hyakusen »

Gaweł pisze:ciekawe co było powodem Twojej negatywnej oceny Karate...
generalnie buta i prostactwo ludzi zwiazanych z ta sztuka ktorych poznalem podczas swoich treningow, ktora wedle mnie zostala sprowadzona do burackiej hucpy weselnej w stylu "napierdalaj kamae ile wlezie".

udalo (a moze wlasnie nie udalo) mi sie trenowac pod panem P. ktory uznany jest za wroclawskiego propagatora Karate w wielkim stopniu, widzialem tez pana Drewniaka i kilku innych i zawsze konczylo sie to scysjami, tak jakby dla tych ludzi sense karate przestal istniec. IMHO chodzi im tylko o fizycznosc, pokazanie sobie kto umie lepiej, szkolenie pozerow.
Gdzies tu pisalem jak bylem swiadkiem kupna czarnego pasa przez takiego delikwenta ze po porstu noz sie w kieszeni otwieral. Dzialo sie to kilka lat po tym jak odszedlem ze swojej grupy treningowej i wiem kto tego delikwenta egzaminowal, wiec po prostu utwierdzilem sie w przekonaniu ze zrobilem dobrze, bo trenowac z ludzmi pokroju tego tepego czarno-pasowca ktorego zobaczylem - coz, bez komentarza.

generalnie nie jest to tylko moja ocena, w sensie takim ze znam wielu ludzi ktorzy po prostu odeszli.znam tez wielu ktorzy dalej to kontynuuja ale to kwestia osobistego wyboru - mi nie odpowiada ideologia zostania cyborgiem bez swiadomosci,a moim zdaniem to jest to co sie dzieje w tych szkolach karate na dzisiaj. nawet nie dlatego ze ktos na sile proboje zrobic z tych biedakow zapatrzonych w siebie bucefalow. raczej przez to ze kadra nie jest w stanie przeniesc jakiejkolwiek duchowej ideologii w trening obdzierajac go z tego co najwazniejsze.

to samo odnosi sie do kilku innych szkol walki ktore mialem okazje w zyciu poznac, i 80% przypadkow konczylo sie to niestety albo nadmiernym pozerstwem - jak dla przykladu sekcja aikido (ktora naucza ze aikido jest starsze niz sam miecz), kendo (gdzie zamiast ciecia mieczem zdobywa sie punkt i trzeba zrobic tak zeby sedzia na zawodach zauwazyl) az do muai thai (gdzie utwardzanie piszczeli to sednum meritum zycia bo kto lepiej napierdala z drewniany slup bez skrzywienia sie jak po cytrynie ten jest najlepszy). lub w najlepszym przypadku oddzieleniem zupelnym duchowosci ( ok to teraz seiza i rei i biegamy) od aspektow fizycznych, przy jednoczesnym postawieniu tych ostatnich na piedestale wartosci sztuk walki jako jedynego swietego celu kazdego mlodego samuraja.

jakos mnie to mierzi po prostu.
Awatar użytkownika
Hyakusen
Posty: 189
Rejestracja: 3 lutego 2004

Re: zaatakowałem

Post autor: Hyakusen »

Gaweł pisze:No chyba, że mówimy o "sztuce walki bez walki" :D
to jest wlasnie dla mnie esencja sztuli walki, dokladnie jak wytlumaczyl graf powyzej takze. do tego daze sam, a przynajniej staram sie.
stad ideologia.
Awatar użytkownika
GrafRamolo
Posty: 4000
Rejestracja: 17 listopada 2003

Re: zaatakowałem

Post autor: GrafRamolo »

Hyakusen współczuję ci doznań ja na ten przykład bardzo lubiłem karate i miałem dobrych nauczycieli.
Ale rozumiem cię i tak jak zazwyczaj mówię styl jest drugorzędny najważniejsza jest osoba prowadzącego bo to on może zachęcić lub zniechęcić i dobrze lub źle nauczyć.
Mam jednak nadzieję iż trafiłeś lub trafisz na odpowiedni klub.
Awatar użytkownika
Hyakusen
Posty: 189
Rejestracja: 3 lutego 2004

Re: zaatakowałem

Post autor: Hyakusen »

a tak, teraz czuje sie doskonale i mysle ze to bylo cos czego zawsze szukalem tylko o tym nie wiedzialem.
MJER w dublinie :)
Awatar użytkownika
Ihei
Posty: 262
Rejestracja: 19 czerwca 2006
Lokalizacja: Wrocław

Re: zaatakowałem

Post autor: Ihei »

Hyakusen, mógłbyś mi dać więcej danych na priv? Np. gdzie trenowałeś?

Moim zdaniem dużo jest racji w tym co mówisz, bo karate jest w dużej mierze sportem i np. ja już od pierwszego roku byłem uczony do walk sportowych, co kiedyś by było nie do pomyślenia, a teraz jest to normalka. Więc w tym sensie, karate faktycznie jest nie fajne, bo promuje ludzi z dobrymi warunkami fizycznymi, którzy się bardzo na tym koncentrowali od wczesnych lat, a upraszcza się aspekt duchowy.

Z drugiej jednak strony popatrz na mnie: ja nigdy sukcesów nie odniosę, bo nigdy nie miałem ani zdolności, ani warunków do tego, bo jestem raczej cherlawej postury i słabego zdrowia. Trenować zacząłem za późno i ludzie w moim wieku mają wysokie stopnie i zamiatają w różnych reprezentacjach, kiedy ja jestem początkujący. Tak czy inaczej, patrząc na to pod takim kątem moja egzystencja na treningach nie ma sensu. Ale dla mnie to ma inne znaczenie, bo karate to dla mnie jest wyzwanie, bo mogę poszerzyć swoje ograniczenia i nikt nie ma prawa mi powiedzieć, że coś jest dla mnie nie możliwe, jeśli ja postanowię inaczej.

Mam taką sytuację, że mam fajnego nauczyciela, fajnych ludzi i nikt mnie nie krytykuje i nikt mnie nie wygania, nawet jak na maksa nie idzie. A zadania, które się przede mną stawia też wydają mi się możliwe do spełnienia.

Więc tak sobie myślę, jak czytam Twoje posty - może Ty jesteś zbyt wrażliwy i za bardzo patrzysz na innych?
Dlaczego śnieg pada? Nikt tego nie wie, chociaż wszyscy marzną... Ale czy śnieg wie, że nam zimno?
Awatar użytkownika
Hyakusen
Posty: 189
Rejestracja: 3 lutego 2004

Re: zaatakowałem

Post autor: Hyakusen »

byc moze, byc moze to ja jestem dziwny i nie potrafie nabrac dystansu, ale nawet nie chodzi o patrzenie na innych.
przeciez to co piszesz to esencja treningu - obojetnie czy to karate czy nie. jesli wogole ktokolwiek patrzy na innych i chce rywalizowac w sensie jezdzenia na zawody, porownoje sie z odsiagnieciami inych to jak dla mnie powinien trenowac jakies dzikie MMA albo coz rownie proznego.
tak ze patrzac pod tym katem o ktorym wpsomniales, wogole nie mowimy o sztuce walki tylko o jakiejs dziwnej rywalizacji ktora wynika chyba z kompleksow.

jesli zas trenujesz jak piszesz i dla siebie i swojego ducha, to chwala ci za to bo to jest to jak sie powinno to robic.

ja nie patrzylem na innych nigdy, stawialem cele sobie sam, na zawody nie jezdzilem i nie jezdze, jestem przeciwny jakiejkolwiek rywalizacji z powodow ideologicznych.
sola w oku zawsze byly wiec raczej stosunki pomiedzy tym co ja uznawalem za bzdure i zle podejscie a tym co sensei probowal wymusic sila, i tu byl problem niz to ze moglem byc wrazliwy. akurat wobec siebie jestem malo wrazliwy, owszem czasami gubie dystans do swiata ale generalnie uznaje siebie za czlowieka ktory mocno stapa po ziemi.raczej nie mam z tym problemow :)

wole tez nie wracac do tego co bylo kiedys, nie wiem, byc moze wszyscy ci ludzie dzisiaj zachowuja sie inaczej. nie jestem w stanie tego ocenic, i z szacunku dl anich smaych wole nie poawac szczegolow ani nazwisk - tym bardziej ze to , jak pisalem, moja osobista decyzja i moj odbior i nie chce nikogo urazic osobiscie, a wiem ze takie rzeczy zawsze gdzies tam komus moga zaszkodzic w sensie ambicji, moralnej urazy, cokolwiek.

tak ze nie powiem o kim mowie. chyba ze naprawde chcesz to na priv moge wspomniec.
yakubu
Posty: 532
Rejestracja: 28 lutego 2007
Lokalizacja: Łódź

Re: zaatakowałem

Post autor: yakubu »

Widzę, że wielu z nas ma podobne przemyślenia. Wiele sztuk walki zeszło już z rangi sztuki do zwykłego sportu, w którym duchowości nie ma lub jest jej jak na lekarstwo. Wykładnikiem tego jest to co się słyszy na codzień - nie ma np. senseia tylko trener judo itp kwiatki. Dla mnie samo użycie tego konkretnego słowa jaskrawo pokazuje jaka jest sytuacja w dojo (czy już może trafniej powiedzieć - w klubie sportowym?). Ja staram się trenować kendo - ostatnio rzadko udaje mi się chodzić na treningi, ale jest ono częścią mojego życia. Nigdy nie będę sportowcem, nie będę miał osiągnięć. Ale robię to dla siebie i mi to całkowicie wystarcza. I wiele osób w moim dojo ma podobny stosunek do drogi miecza. Ale niestety wystarczy jakieś zgrupowanie, żeby zobaczyć różnice panujące w innych dojo. Jasne, że w każdym znajdą się nam podobni. Ale wielu młodych, często odnoszących sukcesy na zawodach ma się nijak do tego kendo, które ja wyznaję. Poczynając od braku kultury, chamstwa, wynoszenia się i zachowania poniżej krytyki, poprzez styl walki ("kicanie" z mieczem, które na zawodach przynosi korzyści, ale wygląda dla mnie śmiesznie), do takich rzeczy jak uważanie za uwłaczające wspólnego mycia podłogi przed treningiem. A przecież to też część naszego treningu... Ale niestety, to jest często wina sensei'ów, którzy nie potrafią odpowiednio pokierować ludźmi. Bo jedno wiem na pewno - ci, którzy nie wpasowali się w klimat naszego dojo, szybko się wykruszali. Ale ci, którzy czują go sercem, zostaną w nim do końca. I na tym koniec tych moich nudnych wynurzeń ;)
Awatar użytkownika
GrafRamolo
Posty: 4000
Rejestracja: 17 listopada 2003

Re: zaatakowałem

Post autor: GrafRamolo »

Oj ile ja sie podłogi na myłem w tym to mam co najmniej 6 dan ;)
Gaweł
Posty: 32
Rejestracja: 13 grudnia 2006
Lokalizacja: Białogard

Re: zaatakowałem

Post autor: Gaweł »

Pewna historia:
Onegdaj jeden z moich uczniów (40 lat) niemal załamał się po pierwszych treningach. Był trochę zapasiony i "zaniedbany" tak, że odpływał niemal i chciał zrezygnować. A w czym masz problem? - pytam. Że twoja kondycja jest gorsza od tych młodych chłopaków, którzy już dosyćdługo ćwiczą? Masz pokonywać samego siebie, na resztę przyjdzie czas. Został i ćwiczył, a jak wrócił do formy to niezły był...

Inna historia:
Raz na treningu dorosły facet złamał obojczyk (przez własną głupotę - zero pretensji do mnie) no i załamany. NIe może ćwiczyć bo bark w gipsie i załamany. No to go pytam: A czemu nie ćwiczysz? A nogi? Masz sprawne? No to skup się na pracy nóg, bioder, tanden... Miał co ćwiczyć!

Nawet będąc "niepełnosprawnym" można ćwiczyć i szlifować ciało i ducha.
"Duchowości" szukam w technikach oddechowych, w Zanshin i Kata, w ukłonie dla partnera i w tym, że pomimo twardego treningu jesteśmy w stanie dbać o partnera. Również wtedy gdy przychodzi taki moment, że chcesz się zatrzymać i przemyśleć to czy owo.

Ale szukam takiej "praktycznej" duchowości, do zastosowania na codzień...
Awatar użytkownika
RKGalery
Posty: 616
Rejestracja: 6 września 2006
Lokalizacja: Łódź

Re: zaatakowałem

Post autor: RKGalery »

Bo jedno wiem na pewno - ci, którzy nie wpasowali się w klimat naszego dojo, szybko się wykruszali. Ale ci, którzy czują go sercem, zostaną w nim do końca.
"Naszego lub jej, Franz" :)
Awatar użytkownika
GrafRamolo
Posty: 4000
Rejestracja: 17 listopada 2003

Re: zaatakowałem

Post autor: GrafRamolo »

Gaweł masz rację. Ostatnio Japończycy na nas krzyczeli bo było jakiś ćwiczenie wykonywane po kolei i ci co nie robili to stali i sie rozglądali A tak jak pisałeś jeśli nie ręce to nogi a jeśli akurat nie ręce i nie nogi to można ćwiczyć poprzez patrzenie na innych i obserwowanie co robią lepiej co gorzej a co inaczej. To też trening i też bardzo wartościowy.
Awatar użytkownika
Ihei
Posty: 262
Rejestracja: 19 czerwca 2006
Lokalizacja: Wrocław

Re: zaatakowałem

Post autor: Ihei »

Hyakusen pisze:byc moze, byc moze to ja jestem dziwny i nie potrafie nabrac dystansu, ale nawet nie chodzi o patrzenie na innych
No jak dla mnie wrażliwość to jest coś rzadkiego, a nie dziwnego.

Ja dla przykładu bardzo słabo toleruję chamstwo, jak ktoś jest wobec mnie nieuprzejmy, to jest mi bardzo ciężko i potrafi mnie to totalnie rozbić, co jest już wadą, bo ludzie po których spływa to mają o wiele w życiu łatwiej.

Z tym sportem to jest tak, że sensei czy też trener, powinien powiedzieć na samym początku o co mu chodzi. Ja tak miałem, że dowiedziałem się, że przy tak późnym starcie to szanse na sportowe osiągnięcia to mają raczej tylko dziewczyny, ale sport to nie wszystko. Podobnie jak na zawodach spytałem senseia czy się nie martwi, że nasi przegrywają, to powiedział, że bardzo dobrze, że przegrywają, bo to by było zaprzeczenie idei karate, gdyby wygrywali. Na początku się dziwiłem, ale teraz zaczynam rozumieć powoli.

Z drugiej strony jak ktoś chce trenować klub sportowy, to też nie jest nic złego, tylko że sport teraz to jest selekcja i kształtowanie zawodników od dzieciństwa i z wieloma rygorami, więc rzecz dla mało kogo dostępna.

Jeśli chodzi o walkę sportową, to kiedyś też byłem ideowo przeciwny, ale zmieniłem zdanie. Uważam, że to jest dobry sprawdzian charakteru i walkę pojmuję jako nagrodę, która mnie czeka za podnoszenie umiejętności. Zwycięstwo jednakże to sprawa bardziej złożona, bo skłamałbym gdybym powiedział, że w ogóle mnie to nie interesuje i nie dbam o to, chociaż tak być powinno, a jednak nie jest.

Widać stąd najwyraźniej, że jestem początkujący i muszę temperować ego, co nie jest wcale łatwiejsze kiedy się nawet o tym wie.
Dlaczego śnieg pada? Nikt tego nie wie, chociaż wszyscy marzną... Ale czy śnieg wie, że nam zimno?
yakubu
Posty: 532
Rejestracja: 28 lutego 2007
Lokalizacja: Łódź

Re: zaatakowałem

Post autor: yakubu »

RKGalery pisze:"Naszego lub jej, Franz" :)
Oby naszego bo on i tak nastąpi - a kendo niech trwa! :D
ODPOWIEDZ