Samurajska miłość bliźniego...

Pradawna Japonia, jej historia, kultura i sztuka.

Moderator: Zarząd

Awatar użytkownika
Robert Kudelski
Posty: 31
Rejestracja: 2 lutego 2009
Lokalizacja: Wawa

Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: Robert Kudelski »

Tytuł może pompatyczny, ale trudno mi było wyrazić istotę problemu, który chciałbym poruszyć. Od dawna nurtuje mnie bowiem taka sprawa. Mimo mojej fascynacji kulturą japońską, a przede wszystkim sztukami walki i samurajami, nie potrafię zrozumieć ich mentalności. Z jednej strony Japończycy to pracowici, uprzejmi i skromni ludzie, a z drugiej w pewnych kwestiach bezwzględni i pozbawieni skrupułów. Piszę specjalnie tak bezpośrednio, bo chciałbym wywołać żywszą dyskusję. Jakoś trudno mi zrozumieć, że nawet w innej kulturze, innych warunkach życia, można było bez mrugnięcia okiem ściąć podwładnego lub służącego za małe uchybienie.
pozdr
robert_kudelski
yakubu
Posty: 532
Rejestracja: 28 lutego 2007
Lokalizacja: Łódź

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: yakubu »

Moim zdaniem to kwestia epoki i wartosci, w ktorych sie wychowujesz. Odbierasz ich postepowanie w ten sposob, bo znasz przykazanie - nie zabijaj. Ale w dawnej Japonii nie bylo takiego przykazania. Istnialo inne pojecie dobra i zla. Dobre bylo wszystko co robiles spelniajac rozkazy pana, chocbys mordowal kobiety i dzieci. Zle, gdy pana nie sluchales.
W Szogunie jest scena, gdy Toranaga kaze zabic wasalowi dzieci, by udowodnic lojalnosc. Wasal odchodzi by wykonac wyrok, lecz za chwile wraca przerazony, bo nie odnalazl swych dzieci w kwaterach. Oczywiscie dzieci byly bezpieczne, ukryte przez samego Toranage. Kwitujac to wydarzenie Toranaga powiedzial, ze okrutne czasy wymagaja okrutnych metod. I taka mala dygresja. Ogladajac te scene pewien osobnik, katolik, byl wielce oburzony i powiedzial cos w stylu, ze trzeba byc zwierzeciem, by zrobic cos takiego i poddac czlowieka podobnej probie. Pomijajac to, ze w tym momencie obrazil zwierzeta, spytalem sie go, czy pamieta co kazal Abrahamowi zrobic z Izaakiem nasz litosciwy, milosierny i milujacy zycie Bog. Jakos zuchwa mu opadla i juz nic nie powiedzial...
Shouryu

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: Shouryu »

A mi sie przypomina cytat pewnego bohatera japońskiej popkultury: "Wszędzie jest takie samo słońce, niebo... i ludzie".

Nie ma sie co zastanawiać. To nie zagadzninie kultury czy czasów ale ludzkiej natury. Jak się poszuka to w każdych czasach i kulturach znajdzie sie przykłady niewyobrażalnego (jak by sie wydawało) okrucieństwa. Po prostu w pewnych warunkach i okolicznościach (zwłaszcza konfliktu, a tego w Japonii przez zgoła 1000lat nie brakowało) dochodzi do eskalacji pewnych, z naszego wygodnego punktu widzenia (nie jesteśmy w stanie pernamentnej wojny), nikczemnych zachowań.

I słusznie Yakuba zacytował Pana Toranagę :"Okrutne czasy wymagaja okrutnych metod."

Obyśmy nie doczekali żadnej wojny. Bo mogło by sie okazać Kudi, że ci "okrutni" Japończycy są nam bliżsi niż mogło by się wydawać. :wink:
Awatar użytkownika
Robert Kudelski
Posty: 31
Rejestracja: 2 lutego 2009
Lokalizacja: Wawa

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: Robert Kudelski »

Dalej bede wkładał kij w mrowisko bo dla mnie to nie jest takie proste i oczywiste. Czy w czasie wojen domowych (niech przykladem bedzie epoka filmowego Toranagi) czy pokoju (okres shogunatu Tokugawy), a nawet czasy Meiji... to było brutalne życie. Mimo ze dzis sztuki walki ucza szacunku dla pokonanego, to w dawnej kulturze japonskiej raczej przeciwnika czekala smierc. Owszem moglo sie zdarzyc ze odbylo sie to z pelnym cereminialem, ale mimo wszystko czekalo go harakiri lub sciecie. Gdy zas dojdziemy do okresu II wojny swiatowej, gdy potomkowie samurajów w niemilosierny sposob pastwili sie nad jencami... to ja juz nic nie rozumiem.
pozdr
robert_kudelski
yakubu
Posty: 532
Rejestracja: 28 lutego 2007
Lokalizacja: Łódź

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: yakubu »

Wiesz, u nas tez nikt sie nie przejmowal chlopem zaciukanym przez rycerza/szlachcica. Zycie maluczkich bylo dla innych bezwartosciowe, i nie tylko w Japonii, ale na calym swiecie. Wspomniales o brutalnym zyciu. Bo w sumie ono takie jest. Walka o przetrwanie. W swiecie zwierzat jest pelno brutalnosci, ale nikt nie rozpatruje tego w kategoriach zla i dobra - bo jest to po prostu naturalne. Ty nie zabijesz i okazesz slabosc to przeciwnik zabije ciebie. Szacunek dla pokonanego wcale nie oznacza oszczedzenia mu zycia. Sztuki walki nadal ucza zabijania i to sie nie zmienia. A co do bezsensownej brutalnosci (bo to wtedy ona jest zla gdy nie ma potrzeby jej stosowania) i przemocy podczas podbojow nowych ziem - po pierwsze wojna upadla ludzi, a po drugie pamietajmy o odpowiednim praniu mozgu jakie wtedy przechodzili Japonczycy, w ktorych wpojono swiadomosc o nadrzednosci swojej rasy i jej wyjatkowosci, a zarazem pogardy dla wszystkiego co niejaponskie, w tym zycia wszelkich gaijinow. Z reszta po sasiedzku Adolf tez sobie hodowal podobne maszynki wyzute z uczuc kazac dzieciom zabijac swoje zwierzatka i wstepowac do hitlerjugend. Ale to moje luzne rozwazania - ani nie jestem znawca ludzkiej psychiki, ani historii.
h0rant
Posty: 157
Rejestracja: 2 czerwca 2006
Lokalizacja: Bydgoszcz/Toruń

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: h0rant »

Ciekawa dyskusja.

Cóż, z mojego punktu widzenia sztuki walki, nieważne jak ich wizerunek dziś nie byłby na potrzeby poprawności politycznej wygładzony, tak nadal przekazują wiedzę i umiejętności krzywdzenia, kaleczenia, odbierania życia. Po to zostały wynalezione, po to były doskonalone.
Gdzieś miałem okazję przeczytać, że w okresie tokugawa, gdy zapotrzebowanie na żądnych krwi wojowników uległo zmniejszeniu, władza starała się nadawać sztukom walki właśnie wymiar wychowawczy, edukacyjny, bardziej sportowy. Tak by zatrzeć, bądź co bądź, ich pierwotne przeznaczenie.

Poza tym należy wskazać na to, o czym mówił yakubu-odmienną japońską mentalność, wyznawane wartości i podejście do tematyki śmierci-o wiele lżejsze, niż nasze europejskie. Nota bene widać to szczególnie w starszych japońskich filmach, gdzie śmierć nie jest pompatyczna, pretensjonalna, istotna; nie jest Śmiercią, ale raczej śmiercią. "Tak po prostu", świat się nie zmienia, niebo jest nadal błękitne, a słońce przygrzewa.
Shouryu

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: Shouryu »

Yakubu - amen!

Nie żebym sie chiał czepiac czy coś... ale.. Jeżeli uczciwie przestudiowac historię ludzkości (niech będzie, że od rewolucji nelitycznej, czasy zbieractwa itd. sobie darójmy) to jest to ciągła walka ze wszystkimi o wszystko. Starożytni grecy nie dla zabawy szkolili młodzierz w zapasach i boksie.
Hmmm... z racji studiów zajmuję sie przeróżnymi "historiami" (religii, filozofii, kultur itp.). Wniosek z ich studiowania jest taki, że człowiek jest niezwykle pragmatyczną istotą. We wszystkich przejawach swojej działalności. W tym w "filozofii walki".

Tacy słowianie na przykład. Okropni ludzie.... Jakież oni mieli techniki tortur... zgroza! Ale cele tych tortur mieli niezwykle praktyczne (polityczne, społeczne, prawne) :twisted:

Kudi, rozumiem że chesz wywołać dyskusję. Sam wywołałem identyczna na innymm forum. Młody byłem i zdziwiony światem. :lol: Ale dostałem odpowiedzi które dały mi do myślenia. Wynik tych przemysleń właśnie czytasz. :wink:

Jeżeli chcesz wywołać dyskusje, inaczej postaw pytanie, lub zmień całą tezę.
Nie odbierz tego jako złośliwośc. Po prostu pewne tematy były już przerabiane.
:)
Awatar użytkownika
GrafRamolo
Posty: 4000
Rejestracja: 17 listopada 2003

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: GrafRamolo »

Tak jak napisaliście już, wszędzie na świecie było jest lub będzie podobnie.
Japończycy okrutni? A gdzież tam, co się dzieje w afryce? Nie dość że biali wykorzystują czarnych, nie dość że jedni czarni zabijają innych czarnych to jeszcze dzieci są porywane szkolone na żołnierzy by potem zabijać ludzi z własnego plemienia.
Tak że nie ma co się głowić nad Japończykami, są identyczni jak reszta ludzkości natomiast Kudi zadał bym inne pytanie, darował Japończykom a zastanowił się dlaczego ogólnie ludzie robią takie straszne rzeczy innym ludziom?

Ponadto nie żyliśmy w tamtych czasach i nie wiemy jak było naprawdę, założę się że byli też i dobrzy ludzie tylko o dobrych uczynkach zapomina się prędko a rozpamiętuje tylko te złe i dlatego do historii tak łatwo przechodzą wszystkie złe obrazy życia a tak mało pozostaje tych dobrych.
Awatar użytkownika
Sakura
Posty: 631
Rejestracja: 9 kwietnia 2004
Lokalizacja: Lublin/Kraków

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: Sakura »

Wszystko ładnie i pięknie ale:
Japończycy okrutni? A gdzież tam, co się dzieje w afryce?
W kontekście II WŚ to ich okrucieństwo było wyjątkowe i świadome, nie wybielajmy ich dlatego, że uwielbiamy znaczną część ich kultury. Oni przeprowadzali eksperymenty na ludziach bardzo podobne do tego co się robiło w niemieckich obozach koncentracyjnych. Lekarze ćwiczyli na żywych chińczykach bez znieczulenia działania w czasie wojny. Strzelano do chińczyka i młody lekarz dokonywał zabiegów, oczywiście skutkiem była śmierć. Ewentualnie amputowano bez potrzeby kończyny i eksperymentowano na zdrowych ludziach z truciznami oraz gazami. Nie mówiąc już o okrutnym traktowaniu w więzieniach. Tu chodzi o cywili.

Wspomnienie o Afryce jest nadużyciem, gdyż Afryka jest w zupełnie innej sytuacji geopolitycznej i na innym poziomie rozwoju cywilizacyjnego, bez pomocy organizacji międzynarodowych bardzo by im było ciężko. Natomiast Japonia w czasie II WŚ był niezależnym państwem posiadającym duże znaczenie i siłę, a za tym jednak idzie odpowiedzialność.

Więc proszę Panowie, rzeczowo bez wybielania kogoś dlatego, że uwielbiamy ich Kraj.

Pozdrawiam
"Hana wa sakuragi, hito wa bushi"

Obrazek
basil
Posty: 198
Rejestracja: 22 kwietnia 2008
Lokalizacja: Łańcut (okolice)

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: basil »

Sakura, a to że Amerykanie pieprznęli w Japonię dwie bomby, zabijając miliony ludzi to niby nie było okrutne ? Nie oszukujmy się jak już zostało powiedziane "Okrutne czasy wymagają okrutnych metod." i tutaj nie ma znaczenia czy mówimy o żółtych, białych czy czarnych.

A co do sympatii to owszem, większość z nas jednak będzie starała się bronić Japończyków. Oni przynajmniej w odróżnieniu np od Hitlera dali nam takie powody ;).

Co do eksperymentów na więźniach, to mam przypominać jak dawniej testowało się miecze ? Część ich tradycji :P
"Bycie Basilem zobowiązuje"
Awatar użytkownika
Sakura
Posty: 631
Rejestracja: 9 kwietnia 2004
Lokalizacja: Lublin/Kraków

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: Sakura »

Basil przeczytaj co napisałeś:
Co do eksperymentów na więźniach, to mam przypominać jak dawniej testowało się miecze ? Część ich tradycji
I zastanów się jeszcze raz.

Jakie to ma znaczenie, że Hitler zabił więcej albo co Amerykanie im na głowę zrzucili. Oni byli niesamowicie okrutni, już nie wspomnę o Kempeitai. Nie można o tym zapomnieć. Cenię Japonię za sztukę, kulturę i dużą część historii, ale jeśli mam szanować te rzeczy prawdziwie szczerze to należy też pamiętać o tych złych stronach. I tradycja nie jest tu żadnym wytłumaczeniem. Pochwaliłbyś gdyby dzisiaj coś takiego robili?? Nie mówię o egzekucjach tylko eksperymentach na ludziach, wstrzykiwaniu trucizn, amputacjach na żywca?? Mam nadzieję że nie...

Takie są fakty, to co robili jest udokumentowane i w imieniu tych co wycierpieli należy mieć odwagę by o tym mówić i pamiętać.

A tak poza tym to temat o bombach (poniekąd wtórny do tego co wyczyniali w Chinach) jest dość skomplikowany. Japończycy mieli specyficzne podejście do II WŚ uważali się za niezwyciężone imperium i gdyby nie te bomby amerykanie musieliby się militarnie przedzierać na wyspy a nie stać ich na to było. Wojna byłą zbyt wyniszczająca. Ale widzisz nie zamierzam ich wybielać również bo uważam że zrzucenie tych bomb na miasta cywilne w dodatku dwa to było przegięcie i również okrucieństwo. Bo miało to charakter eksperymentu. A rozważano możliwość "demonstracji siły" ale to nie wypali co mnie bardzo denerwuje.

Ale argument, że ktoś się zachował gorzej vel. Hitler nie jest w żaden sposób argumentem uprawniającym do zapominania o innych okrucieństwach. Bo to wykraczało poza ogólnie przyjęty poziom cywilizowanego prowadzenia wojny, o czym Japonia dobrze wiedziała.
"Hana wa sakuragi, hito wa bushi"

Obrazek
Awatar użytkownika
GrafRamolo
Posty: 4000
Rejestracja: 17 listopada 2003

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: GrafRamolo »

Nie wybielam tylko stwierdzam fakt że wszędzie jest tak samo. I można znaleźć podobne przykłady.
Shouryu

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: Shouryu »

Sakura nie rozumiem o co ci chodzi?
Nikt niczego nie wybiela (no może poza Basilem :wink: ). Japończycy nie są po prostu zadnym kosmicznym wyjątkiem. W czasie II WŚ Japonia była "zwykłym" totalitarnym państwem. Jak Niemcy i Związek Radziecki.
I tak samo w Rzeszy i w Związku eksperymentowano na ludzisch itd. Przypomina mi sie postać pewnego "kata" z NKWD, który zabił i lub brał udział w zabiciu (to nie żart) 50 tys ludzi. Strzałęm w potylice. Dzień w dzień od rana do wieczora strzelał ludziom w głowę. Ponoć tak przesiąkł zapachem krwi że nawet psy wartownicze uciekały gdy sie zbliżał. I nie jest to żadna bajka, tylko fakt historyczny na który sa dokumenty.... Bo człowiek ten został odznaczony z wzorowe wykonywanie obowiązków służbowych. A nie było on jedynym w swoim "fachu".
Taki tylko przykład.

Nie popadajmy w skrajności że albo japończycy to jakieś monstra, albo świeci uwikłani w "trudną historię".
Tacy sami oni "milutcy" jak i my. Tylko pałeczkami jedzą. :lol:
Awatar użytkownika
Sakura
Posty: 631
Rejestracja: 9 kwietnia 2004
Lokalizacja: Lublin/Kraków

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: Sakura »

Shouryu, właśnie ja jestem daleki od wybielania jakiejkolwiek karty historii i jakiejkolwiek nacji. Zdaję sobie tak samo sprawę z okrucieństw innych państw jak i właśnie z okrucieństw narodu japońskiego. Chciałem zawczasu zwrócić na to uwagę i uczulić, że pewnych okrucieństw nie można przysłaniać, tradycją, wychowaniem czy kulturą.

Trzeba wyraźnie zdawać sobie z tego sprawę. Moje wypowiedzi miały raczej charakter przypomnienia o pewnych sprawach historycznych.

kudi wspomniał
Gdy zas dojdziemy do okresu II wojny swiatowej, gdy potomkowie samurajów w niemilosierny sposob pastwili sie nad jencami... to ja juz nic nie rozumiem.
Na co otrzymał odpowiedzi w tonie łagodzącym..
Japończycy okrutni? A gdzież tam, co się dzieje w afryce?
I do tego się "informacyjnie" bardziej niż merytorycznie odniosłem. Zdaję sobie sprawę, że mogłem wyrwać to z kontekstu. Dlatego też daleki jestem od wieszania kotów na Grafie. Wiem, że nie miał tego dokładnie tak na myśli. Ale i tak chciałem jedynie zwrócić uwagę, z nikim się nie kłócąc... no basil tylko wyskoczył z negacją ;)

Jeżeli chodzi o okres II WŚ to niektóre państwa wykazały się po prostu brutalnością przerastającą "cywilizowany" poziom. Wszystkie te przejawy można tłumaczyć historycznie bądź psychologicznie, ale nie zmienia to faktu, że były czynione.

Mój post proszę traktować raczej jako naprostowanie wątku dyskusji, a nie bezpośrednie odniesienie się do tematu.
"Hana wa sakuragi, hito wa bushi"

Obrazek
Shouryu

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: Shouryu »

Sakura, przyjołem. Zgadzam sie. :)

Ale, ale... Pamietajmy o jednym: niema "cywilizowanych" wojen, niema gradacji; wojna to wojna, nie ma sie co łudzić, wierzyć w konwencje, pakty i tym podobne mydlenie oczu.

Nie wiem czy jest sens dalej drążyć temat. A może, to mi sie tylko pomysły skończyły? :roll:
yakubu
Posty: 532
Rejestracja: 28 lutego 2007
Lokalizacja: Łódź

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: yakubu »

Co do okrutnych eksperymentow - one nadal trwaja. Jaka jest roznica miedzy przekonanym o wyzszosci swojej rasy Japonczyku, ktory robi eksperyment na Chinczyku, a naukowcem, przekonanym o wyzszosci swego gatunku nad psem/malpa/krolikiem/swinka morska/szczurem/mysza, ktore kroi w plasterki w laboratorium? Jeden i drugi jest przekonany, ze nie robi nic zlego, bo jego obiekt eksperymentalny mozna poswiecic dla dobra swojej, wyzszej rasy... Straszne ale prawdziwe.

A nawiazujac do bomb atomowych - Amerykanie tlumacza to tym, ze chcieli oszczedzic zycie kolejnych zolnierzy. Jakos nie chce mi sie wierzyc w takie tlumaczenia rzadu, ktory zawsze pakuje swoich wojakow w kazdy konflikt, w ktorym moze uzyskac jakies korzysci jak ropa itp. Eksperyment? Mogli je sobie robic do woli na pustyniach z wybudowanymi miasteczkami i umieszczonymi w nich krowkami jako organizmami zywymi. Glownie chodzilo o demonstracje sily. I to nie wobec Japonczykow, tylko Zwiazku Radzieckiego, ktory byl juz jedynym liczacym sie rywalem na arenie miedzynarodowej po wojnie (ktora i tak bylo wiadomo, ze zaraz sie skonczy).
Awatar użytkownika
GrafRamolo
Posty: 4000
Rejestracja: 17 listopada 2003

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: GrafRamolo »

Sakura ja się nie gniewam, mój przykład może z innej bajki ale miał odnosić się do ogółu zachowań ludzkich. A że Japończycy to nacjonaliści to żadna tajemnica. Obecnie też mają głębokie przeświadczenie o swojej wyższości. Kurcze auta japońskie na Japonię choćby są o niebo lepsze niż te sprzedawane na resztę świata.
Awatar użytkownika
Robert Kudelski
Posty: 31
Rejestracja: 2 lutego 2009
Lokalizacja: Wawa

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: Robert Kudelski »

Mnie interesuje kontrast - kodeks Bushido vs. "zbrodnie wojenne". Co prawda wojowników nie szkolono po to by rozdawali ubogim jedzenie, ale z samurajami jest jednak ten problem, że tam sztuka walki była też drogą do osiągnięcia perfekcji, nie tylko w sensie fizycznym ale i duchowym. Jak więc połączyć kształtowanie ducha z równoczesnym traktowaniem innych (tytułowych bliźnich) jak przedmioty?
pozdr
robert_kudelski
Awatar użytkownika
Nebril
Posty: 108
Rejestracja: 4 kwietnia 2007
Lokalizacja: Poznań

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: Nebril »

Odnosisz się do tematu ze swoją wizją "perfekcji", która najwyraźniej wygląda w ten sposób, że osoba perfekcyjna jest dla wszystkich dobra, miła, rozdaje jedzenie itd.

Jednak w wypadku bushi ich perfekcją było przede wszystkim perfekcja w obronie interesów swojego pana, czyli najczęściej w zabijaniu.

Na tyle na ile rozumiem sztuki walki (a bardzo możliwe, że jest to zupełnie błędne, ale takie mam na chwilę obecną przemyślenia), perfekcja w sztukach walki oznacza pełną świadomość. Czyli opanowanie swojego ciała, świadomość tego, co dzieje się naokoło, świadomość przenikania się wszystkich rzeczy, które się na świecie dzieją. Dobrym przykładem tego jest zazen.

Tak więc zabijanie jest tutaj niejako poza tematem. Wydaje mi się, że patrzysz na to bardzo mocno z punktu widzenia człowieka nowoczesnego i przesiąkniętego humanizmem (w dobrym tego słowa znaczeniu). Jednak pokolenia samurajów albo sprzeczności zabijania z bushido nie widzieli, albo było im bardzo przykro.

Równie dobrze można zadać pytanie o krucjaty, czy też ogólnie o średniowiecznych rycerzy europejskich, którzy "rękami unurzanymi we krwi czynili znak krzyża". Sprzeczność? Jak najbardziej! Ale komu to przeszkadzało?
Watashi no hobākurafuto wa unagi ga ippai desu.
Awatar użytkownika
Robert Kudelski
Posty: 31
Rejestracja: 2 lutego 2009
Lokalizacja: Wawa

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: Robert Kudelski »

Nebril
zgadzam się z Tobą. Dzisiejsze postrzeganie przeszłości jest trudne i często mylne. Właśnie dzieki innemu poczuciu człowieczeństwa. Jednak dochodząc do istoty wydaje mi się nienaturalne rozwijanie ducha bez takiego elementu jak wrażliwość na innego człowieka. To jest moim zdaniem nierozerwalne bez względu na czasy w jakich żyjemy.
pozdr
robert_kudelski
Awatar użytkownika
GrafRamolo
Posty: 4000
Rejestracja: 17 listopada 2003

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: GrafRamolo »

Miecz może zabierać życie ale też i je dawać. To była filozofia wojownika. Czyli tak perfekcyjne opanowanie sztuki władania mieczem by umieć wygrywać pojedynki bez potrzeby dobywania miecza a tym samym miast zabijać można było dzięki swojej biegłości ocalić czyjeś życie. To był idealistyczny cel treningu i samodoskonalenia się. Ale jak wiadomo mało kto do niego dochodził a większość zazwyczaj zatrzymywała się na pierwszym etapie czyli po prostu jako takiej biegłości technicznej.
Awatar użytkownika
Sakura
Posty: 631
Rejestracja: 9 kwietnia 2004
Lokalizacja: Lublin/Kraków

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: Sakura »

Miecz może zabierać życie ale też i je dawać. To była filozofia wojownika. Czyli tak perfekcyjne opanowanie sztuki władania mieczem by umieć wygrywać pojedynki bez potrzeby dobywania miecza a tym samym miast zabijać można było dzięki swojej biegłości ocalić czyjeś życie.
Hmm raczej powiedziałbym, że zgodnie z "heiho kadensho" bardziej chodziło o to, że "miecz jednocześnie zabijając może dawać życie" czyli zabić kogoś można żeby ratować kogoś innego. Nie dopatrywałbym się w tym pacyfizmu.. tylko raczej pokazywania, że zabijać można w imię wyższego dobra. Na przykład zabijając rzezimieszka chronimy jakąś grupę ludzi. Z tym pokonywaniem kogoś bez wyciągania miecza, to bardziej takie legendy o wielkich mistrzach. I zapewne ta filozofia nie przystępowania do walki ma sens i znaczenie w filozofii japońskich sztuk walki, to nie odnosiłbym jej do tych akurat słów. Ale to tak tytułem wtrącenia.
"Hana wa sakuragi, hito wa bushi"

Obrazek
antoni maciej dietl
Posty: 148
Rejestracja: 14 listopada 2007

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: antoni maciej dietl »

miecz japonski,niewatpliwie skonstruowany i przez wieki doskonalony specyficznie w celu zabijania ludzi,jednoczesnie byl obudowany skomplikowana ideologia etyki wyzszej - jego posiadanie i uzycie mialo w zalozeniu sluzyc celom szlachetnym.mial chronic zycie i honor jego nosiciela,osob pozostajacych pod jego opieka i ochrona,chronic interesow jego pana,zaprowadzac porzadek w miejsce chaosu,karac tych,ktorzy na to zasluzyli.byl symbolem i rzeczywistym instrumentem intencji jego nosiciela,jego autorytetu i wladzy do spelniania tej misji,w koncu manifestacja samej istoty jego osoby i roli spolecznej/"dusza samuraja"/.dlatego tez w zdobieniu jego elementow uzywano obficie symboliki zycia,rozkwitu,rozwoju,spokoju i kontemplacji.istnieja rowniez bardzo silne zwiazki miecza z religia,eksponujace powyzsze zasady etyczne.
wiele innych cywilizacji militarnych podobnie traktowalo swoja bron - vide:ideologia miecza europejskiego,miecz proroka na sztandarach wojujacego islamu i ogolnie rola miecza w koranie,szabla jako nieodlaczny atrybut szlachcica a pozniej oficera.
jak to sie wszystko mialo do rzeczywistej praktyki wojennej?coz,nobody's perfect..........opisy sytuacji rzeczywistych byly czescia swoistego PR-u a ten pozostawal calkowicie pod kontrola warstwy wojownikow,byl tworzony na ich zamowienie,czesto bezposrednio przez nich.czeste demonstracje "ciemnej strony mocy" sluzyly jako moralitet,przyklad negatywny,kontrast i temat do przemyslen etycznych.
temat jest niewyczerpywalny a kazdy,kto styka sie z bronia i sztukami walki ma zapewne swoje wlasne poglady.....
Teddy
Posty: 326
Rejestracja: 1 lutego 2008
Lokalizacja: Warszawa

Re: Samurajska miłość bliźniego...

Post autor: Teddy »

Cześć

Ja jednak bym poparł Grafa, przy czym uogólniłbym moje zdanie do sztuk walki. Wojownik, który opanował swoją sztukę walki w sposób mistrzowski (odbywając pewnie przy tym wiele zwycięskich pojedynków) emanuje wg. mnie taką pewnością siebie w połączeniu ze spokojem w zachowaniu, iż naprawdę istnieje efekt wygrania (psychologicznego) walki bez odbycia walki. Nie będę cytował legend i opowieści z kręgu sztuk walki, bo można zawsze zarzucić że zostały one podkolorowane, ale sam byłem świadkiem (w czasach jak trenowałem karate) jak mój kolega tak właśnie wygrał psychicznie walkę, gdy naprawdę warunki nie przemawiały za tym. Przeciwko nam dwóm stało pod restauracją nastawionych bojowo do spuszczenia nam łomotu, pięciu lekko podpitych, bykowatych sierżantów Wojska Polskiego. Pewnośc siebie i spokój w jaki kumpel zdejmował kurtkę i mi ją podawał do potrzymania, a potem stanął do solówki z największym z tamtych, tak zadziałał że słyszało się jak wychodzi z nich powietrze i chęć do bójki.
Myślę że tak właśnie było też i w dawnych czasach z mistrzami miecza, przeciwnicy pękali psychicznie i nie było walki tak więc i nie było zwłok.

Teddy
pozdrawiam
Teddy

Bonsai to sztuka odtwarzająca piękno natury
krzysztofor3
Posty: 7
Rejestracja: 11 lutego 2009
Lokalizacja: góral

Wojan jest zła .Szczesliwy ten co pokój ma

Post autor: krzysztofor3 »

Kiedyś jadąc przez Austrie rafiłem do doliny Niedzwiedziej u podnuża Alp. Tam stal mały betonowy pomnik z zalanymi chełmami żołnierzy Niamieckich i Rosyjskich. W okół były pociski dużego kalibru altyreryjskie i napis .Ku przestrodze potomnych. Nic dodać .Nic ujać. Wkazdym znas drzemie instynktowna sila można powiedzieć bezmyślna ona to powoduje ze ludzie są zdolni do potwornosci które nas szokują przerażają i wywołują zatpienie w istnienie Boga. Ale takie są losy i drogi każdego istnienia.Jesli dobro i zło sie równoważą to jest można powiedziec sielanka . Ale jak zostanie zachwiana jest problem . A pozatym potrzeba jest matką wynalazku i najlepszym żródłem pomyslowych rozwiązań jest wojna zagrożenie ktore nas mobilizuje do działania czyli jest motorem prężnego postępu. Tak samo było z mieczem w czasie swego istnienia ulegał ewolucji bo taka byla paląca potrzeba .I tak samo dzisiaj do użytku ludzi na calym świecie trafiają różne nowinki technologiczne które najpierw zaistniały na arenie wojennej.Czyli dochodze do wniosku że potęrzna konflikty zbrojne byly kamieniami milowymi w rozwoju człowieka.Tak naprawde nikt z nas nie wie jak zachowałby się w chwili zagrożenia czy nie zamieniłby się w bezwzględnego kata lub oprawce zaslepionego żądzą zemsty. Nigdy nie mów nigdy.Tak naprawde nie znamy siebie samych.
ODPOWIEDZ