[KoP] pisze: Wątpię, żeby ktoś ćwiczył ją tylko po to aby nauczyć się naparzać na miecze. A nawet jeśli, to nie jest to zbyt praktyczna umiejętność w dzisiejszym świecie. Na szczęście "praktyczność" nie jest jedyną zaletą ćwiczenia sw.
każdy ma swoją motywację, ciężko by było sprowadzić do jednego dla wszystkich...
A czym się staje? Sztuką, kultywacją kultury i tradycji, rozwojem fizycznym i formą dla osobowości. Staje się prawie pięcioma wiekami zwartej kultury i przekazu. Staje się sposobem na poznanie. Staje się nauką kontroli siebie i otoczenia.
to jest ta róznica między wschodnimi SW a DESW, wy macie na karku całą tą otoczkę tradycji, kultury, filozofii itd, my nie mamy ciągłosci nauczania więc nie wykształciła się żadna sztuka, DESW to odtworzenie tego co było, czyli narzędzia do jak najskuteczniejszego robienia kuku przeciwnikowi, stąd i różnica w nastawieniu do konfrontacji. Jan poniżej pisze o kastracji Japończyków, ale nie wiem czy czasem za 200 lat uczniowie Jana nie wykształcą sobie tradycji i całej tej kulturowej otoczki, nie przesunie się akcent z walki na sztukę.
Sparing jako środek, jako metoda nauki, jasne, ale jako jedna z wielu metod, w której można poznać ograniczony wachlarz umiejętności. Sparing jako metoda weryfikacji, hmm... gdyby tak było to na zawodach kendo za każdym razem gdy 8 dan zostaje pokonany przez 5dan powinna następować zamiana stopni. A jednak tak się nie dzieje. Każe to wszystkim nam przyjąć, że nawet w kendo nie tylko sparing się liczy
.
nie wiem jak jest z danami na jakiej podstawie są przyznawane, faktem jest że najwyższe dany to często są staruszkowie, w pewnym momencie w bezpośredniej walce cała wiedza i doświadczenie nie nadrobią utraty sprawności, jesli dany są przyznawane na podstawie doświadczenia i wiedzy a nie sprawności to sparing nie jest testem który to pokaże.
GrafRamolo pisze:Bo jak uderzysz za słabo to napędzisz tylko miecz przeciwnika zamiast go wybić. Oczywiście jak będzie za mocno to się przemachniesz i wpadniesz w pułapkę.
Coś za coś oceniasz sytuacje i podejmujesz decyzje, albo wybijesz miecz-wygrałeś, albo wpadniesz w pułapkę. To ty oceniasz czy wróg cię podpuszcza czy może nie jest świadomy że mogę zrobić to lub tamto. Z kolei jak nie będzie full zaangażowania to przeciwnik może to wyczuć i nie będzie chciał zabierać miecza tylko przytrzyma mocniej i wykona kontrę. Co więcej można udawać, że jest bardzo mocno i zaangażowanie a faktycznie nie będzie ktoś zareaguje jak na mocny cios a ty to wykorzystasz. Bardzo proste ćwiczenie a daje multum implikacji. Mamy identyczne i też tak ćwiczymy, jedno z bardziej wymagających myślenia zadań.
Zresztą kiedyś przy okazji ewentualnego spotkania pokażę, bardzo jest proste nie potrzeba żadnej techniki wyszukanej znać, czas reakcji jest tak krótki że nie można bazować tylko na refleksie i dlatego właśnie w tym ćwiczeniu trzeba wyczuwać intencje i patrzeć w głąb przeciwnika.
A to wszystko się zwie strategia
Opisałes dokładnie to czego uczą sparingi, tylko z jednym ale, tutaj japończycy wykorzystywali fukuroshinaie które nie zachowują się jak stal, my wykorzystujemy federy które są bliżej oryginalnego miecza ale wymagają lepszych ochraniaczy, z kolei lepsze ochraniacze pozwalają na trafianie przeciwnika bez hamowania ciosów...
Teddy pisze:Cześć
Niezrozumienie po co wykonuje się kata, po co w to wszystko jest wplątana jakaś kultura, filozofia, duchowość, zen i tym podobne dyrdymały jak to określają "sportowcy" (sekta to jest jakaś po prostu), skoro najważniejsza jest "fizyczność" w tym wszystkim, czyli wytrenowanie ciała, motoryki ruchu, refleksu, opanowanie technik oraz dystansu i timingu, no i już można wygrywać, a to jest najważniejsze. I do tego kompletne nie zrozumienie, że w ogóle nie potrzebujemy sie sprawdzać i wygrywać w turniejach, czy nawet w poważnych , ostrych sparingach, które Janie dla Europejczyków oprócz niewątpliwej wartości jako nauka i zdobywanie doświadczenia w mniej lub bardziej realnej tej sparingowej walce, dają przede wszystkim Europejczykom miłe połechtanie gajdzinowskiego ego że "wygrałem".
Tak się składa że uprawiam Buddyzm Zen, fakt wytrenowana w zazen samokontrola myśli pomaga, niedawno koledzy na sekcji mówili "najtrudniej opanowac te myśli, za dużo kombinuję a tu trzeba działać" dla mnie to było "hę? jakie mysli?", ale ponieważ mam niską sprawność fizyczną to i tak dostaje baty od ludzi sprawniejszych i lepszych technicznie. Więc nie wiem czy stawianie całego tego psychicznego i umysłowego treningu jako najwazniejszego elementu jest właściwe, dla mnie jest to tylko jeden z elementów i to taki który każdy musi wytrenować samemu, treningi na sekcji są od wytrenowania ciała.