Re: Umysł a ciało

Czyli sztuki walki wręcz. To co każdy samuraj musi umieć i wiedzieć.

Moderator: Zarząd

Awatar użytkownika
GrafRamolo
Posty: 4000
Rejestracja: 17 listopada 2003

Re: Umysł a ciało

Post autor: GrafRamolo »

Tylko nie zaniedbuj też umysłu bo od niego tak naprawdę wszystko zależy ;) A kondycji pozazdrościć, mi spadła na łeb na szyję po wypadku i odzyskiwanie cięęęężko idzie.
Awatar użytkownika
Tomashi
Posty: 323
Rejestracja: 14 stycznia 2009
Lokalizacja: Kraków

Re: Umysł a ciało

Post autor: Tomashi »

A do ćwiczenia umyslu polecam te oto proste ćwiczonka; http://zajaczkowski.org/2008/03/03/aewi ... centracje/ :)
Jest ich na tym blogu więcej, polecam. Śmiesznie uczucie w mózgu po wykonywaniu, ale pomaga :)
Awatar użytkownika
GrafRamolo
Posty: 4000
Rejestracja: 17 listopada 2003

Re: Umysł a ciało

Post autor: GrafRamolo »

Miałem raczej na myśli bardziej aktywne ćwiczenie umysłu w stylu zgłębianie filozofii albo analizowanie na przykład taktyk wojennych. Tak naprawdę sztuki walki to jedna wielka rozgrywka szachowa. Ostatnio doszedłem do wniosku że ćwiczenia cielesne są zupełnie bezcelowe i nie prowadza do niczego jeśli nie wyprzedza ich błyskotliwa myśl. Tak samo jak w szachach samo ruszanie pionami nic nie da, musi być plan, myśl, idea, wiedza i dopiero potem ruch. Sama afirmacja fizycznego aktu w postaci przesuwania bezcelowego pinków lub w przypadku sztuk walki młócenia powietrza kończynami jest totalne bezużyteczna jeśli nie stoi za nią zrozumienie.
Awatar użytkownika
Marcus65
Posty: 182
Rejestracja: 14 lutego 2008
Lokalizacja: Warszawa

Re: Umysł a ciało

Post autor: Marcus65 »

Myślę Grafie, że jednak porównanie partii szachów do, dajmy na to, pojedynku dwóch szermierzy, jest nieco zbyt daleko idące. Przede wszystkim dlatego, że o ile nie gra się na czas, w szachach można nad każdym ruchem myśleć i myśleć i myśleć. Gdyby chcieć tak robić podczas walki, to wynik byłby raczej przesądzony. Po drugie, chodzi raczej o to, by w walce NIE MYŚLEĆ (patrz słynne "no mind" z Ostatniego samuraja :) ), a działać bardziej instynktownie. Bo do czegóż owo myślenie miałoby służyć bądź prowadzić? Do planowania strategii, jak sądzę. A że w walce należy raczej "spodziewać się niespodziewanego", toteż układanie jakichkolwiek scenariuszy mija się z celem. Moim zdaniem świetnie oddała to scena pojedynku pomiędzy Zatoichim i roninem w filmie "Zatoichi". Ronin już widział w myślach sposób, w jaki pokona oponenta i w scenie widać, ze dążył do realizacji tego planu, ale przeliczył się z szybkością przeciwnika, w rezultacie czego poniósł porażkę tyle sromotną, co i szybką.
Podsumowując, ćwiczenie umysłu w kontekście sztuk walki służy raczej umiejętności opanowania gorączki myśli i emocji, jaka z pewnością nierozerwalnie towarzyszyła walce na śmierć i życie, ale towarzyszy przecież też naszym pojedynkom ćwiczebnym, choć na pewno w dalece mniejszym stopniu.

Pozdro
Marcus
Awatar użytkownika
GrafRamolo
Posty: 4000
Rejestracja: 17 listopada 2003

Re: Umysł a ciało

Post autor: GrafRamolo »

Nie obraź się Marcus ale to co napisałeś to bardzo płytkie postrzeganie sztuk walki. Oczywiście że należy działać instynktownie nie myśleć nad ruchem ale to jest część motoryczna pojedynku, do tego trzeba dodać jeszcze cześć intelektualną. Jeśli ktoś nie myśli tylko działa nie jest żadnym szermierzem tylko rębajłą. Zarówno generał dowodzący oddziałami ma określoną taktykę, strategię tak samo i szermierz ma swój plan działania. Faktycznie pojedynczy żołnierz nie musi zastanawiać się dlaczego robi to lub tamto po prostu wykonuje rozkazy tak samo ty będąc w pojedynku nie musisz myśleć czy lewa noga do przodu czy prawa to ma się dziać automatycznie. Ale to czy na przykład udasz że kulejesz na lewą nogę by podpuścić przeciwnika by tam zaatakował podczas gdy lewa strona jest twoją mocniejszą lub czy generał wyśle pozorowany atak na jedną stronę by skupić tam siły wroga a faktycznie zaatakuje od drugiej to jest czysta strategia, czysta myśl, która musi wyprzedzić działanie. Bez niej - klęska. I to jest waśnie ideą szachów. Myśl i rozum wygrywa w szachach a nie zwykłe przestawianie figur. A czas jest względny czasem wojna trwa parę godzin czasem kilka lat. Jeden pojedynek rozstrzyga się w ułamku sekundy a inny trwa godzinami jak choć by w przypadku walki Helio gracie z z Japończykiem Kato.
Jest takie słynne porównanie w sztukach walki. Na początku człowiek nic nie potrafi i jest jak dziecko robi wszystko intuicyjnie, następny etap to gdy zna trochę technik ale nie zna ich na tyle by robić wszystko płynnie i one mu przeszkadzają bardziej niż pomagają, potem jest się na etapie mistrza technik, i wykonuje się je bezbłędnie ale nadal skupia się tylko na nich i na końcu zapominasz o technikach i znów robisz wszystko intuicyjnie przestajesz myśleć o swojej fizyczności i możesz skupić się tylko na intelektualnych aspektach walki czy treningu. Dlatego choć podejrzewam że każdy z nas jest gdzieś pomiędzy 2 a 3 poziomem należy mieć tą świadomość że biegłość techniczna to nie koniec drogi i poza nią rozpościera się cały wspaniały świat intelektualnych przygód. Dlatego osobiście lubię ćwiczyć bo mam nadzieję że kiedyś w końcu będzie mi dane skupić się właśnie na nim.
Awatar użytkownika
Marcus65
Posty: 182
Rejestracja: 14 lutego 2008
Lokalizacja: Warszawa

Re: Umysł a ciało

Post autor: Marcus65 »

Nie mówię, że W OGÓLE nie należy myśleć. Ale ja jednak odróżniałbym tu myślenie od kombinowania.
Nie do końca zgadzam się też z tym porównaniem, że na początku człowiek wszystko robi intuicyjnie. Wydaje mi się, że właśnie nic nie robi intuicyjnie, a za wszelką cenę chce zrobić to czy tamto dobrze. No i zazwyczaj mu nie wychodzi. Dlatego właśnie, że za dużo o tym myśli. Ale to tylko moje zdanie. To porównanie, na które się powołujesz, pochodzi zapewne od kogoś o wiele mądrzejszego ode mnie.

Pozdro
Marcus
Awatar użytkownika
Tomashi
Posty: 323
Rejestracja: 14 stycznia 2009
Lokalizacja: Kraków

Re: Umysł a ciało

Post autor: Tomashi »

Grafie, twoje rozważania można podsumować jednym zdaniem- należy uczyć sie strategi i rozwijać długofalowe myślenie :) Na przykład czasami lepiej jest położyć sie w rowie i udawać trupa niż stawać do walki (optymalna opcja dla mnie :wink: ) Ale ogólnie rzecz biorąc, to masz racje. Marcus też ma. W sytuacji pojedynku wolny umysł jest bardzo potrzebny. Oczyszczenie i skupienie zarazem, obejmując umysłem wszystko, nie tylko pojedyncze elementy danej sytuacji. ogólnie wychodzi z tego cholerne Zen ;)

A więc możemy powiedzieć, że w kwesti umysłu, ważne są Strategia i kombinowanie, ogólnie rzecz biorąc mieszanka inteligencji i sprytu, pozwalajaca na adaptacje do zastancyh warunków, a drugim aspektem jest właśnie oczyszczenie umysłu, koncentracja, zanshin, albo jak kto woli "Flow" http://en.wikipedia.org/wiki/Flow_(psychology) No i ostatni element, jak można sie domyślić, to sama umiejętność walki, techniki itd. Ale tym już zajmuje sie praktyka, nie mózg ;)
Awatar użytkownika
GrafRamolo
Posty: 4000
Rejestracja: 17 listopada 2003

Re: Umysł a ciało

Post autor: GrafRamolo »

Pusty umysł to jest nie element i jedna z wielu rzeczy. Tylko fundament. Mając ten fundament można dalej budować. Pusty umysł daje nam swobodę myślenia i działania.
Prostym wytłumaczeniem jest przykład ze stresem. Gdy stresujemy się nasze osądy są zaburzone. Uwalniając się z niego i oczyszczając umysł możemy analizować wszystko na spokojnie. Ale pusty umysł nie jest celem samym w sobie gdy w naszym umyśle będzie totalna pustka za wiele nie zdziałamy. Dlatego pisałem aby nie zaniedbywać umysłu bo dajmy na to uda nam się zupełnie oczyścić i oswobodzić z problemów (co samo w sobie jest nie lada sztuką) i co dalej? Tu przyda nam się wiedza doświadczenie i przemyślenia nad którymi pracujemy całe życie.
Chcesz się napić ale masz brudną szklankę, oczyszczasz szklankę i możesz zaczerpnąć w nią dowolny płyn. Jaki wybierzesz zależy tylko od twoich zachcianek, preferencji, upodobań, gustów. Ale sama pusta szklanka nie ugasi pragnienia, choć ma ogromny potencjał bo można mieć w niej wszystko.

A techniką też zajmuje się mózg. Prosty przykład, ostatnio robiłem coś źle na treningu i nie wiedziałem w czym leży błąd. Usiadłem popatrzyłem na innych pomyślałem przeanalizowałem i wychwyciłem problem. Nie musiałem uczyć się od nowa bo ruch znałem ale tylko i wyłącznie dzięki mózgowi który dał mi idee i przeanalizował problem mogłem robić coś poprawnie. Co więcej, czasem nie trzeba być najlepszym technicznie by wygrać można pokonać kogoś sprytem, przebiegłością albo stalową psychiką, za którą odpowiada też mózg. Nie zrozum mnie źle nie namawiam do zaniedbywania techniki jak idę na trening to metodycznie tłukę w kółko te same ćwiczenia i lubię się porządnie zmęczyć, a najlepszy trening to taki po którym ledwo się stoi. Tylko sama technika bez myśli jest bezużyteczna na natomiast myśl bez techniki może kuleć ale do czegoś się nada. Dlatego osobiście staram się kłaść duży nacisk na fizyczną stronę ćwiczeń ale zarazem staram się kłaść dwukrotnie duży nacisk na intelektualną pracę ;) Nie mówię że to dobre podejście bo nie chcę sobie przypisywać prawa od nieomylnych sądów ale dla mnie się sprawdza.
Shouryu

Re: Umysł a ciało

Post autor: Shouryu »

Dorabiacie ideologię do prostych rzeczy. :wink:

Po pierwsze, trzeba mieć sprawne ciało, które będzie w stanie wykonać technikę.
Następnie sprawny umysł który technikę przyswoi.
Tyle że z przyswojeniem nie jest znowu taki duży problem. Ważniejsze jest zastosowanie w warunkach polowych. A do tego potrzeba jest odpowiednia szybkość procesów myślowych oraz odpowiednia psychika.

Aktywność fizyczna, zwłaszcza polegająca na skomplikowanych układach ruchowych , rozwija również mózg. ( kata się kłaniają )

Psychikę natomiast trenuje, wystawianie jej na bodźce ( zwykle skrajne ).

Zatem tak samo jak mięśnie i ścięgna, również mózg rozwija się, jeśli zapewni się mu wysiłek.

Psychika to trudniejsza materia, ale ja też można wytrenować.

Zatem trenujcie bicepsy i synapsy. :wink:

I nie róbcie offtopów. :twisted:

Ps. Wracając do tematu. Ćwiczyłem aikido i taekwondo. Planuję zacząć ćwiczyć karate. I jestem w trakcie nauki kenjutsu i dawnego fechtunku europejskiego.
A poza tym, to za 2 lata chcę startować w KSW. :twisted:
:D :D :D
Awatar użytkownika
[KoP]
Posty: 326
Rejestracja: 13 grudnia 2003
Lokalizacja: Warszawa

Re: Umysł a ciało

Post autor: [KoP] »

Radzilbym pomyśleć trochę nad tym co Graf pisze, bo zdecydowanie ma w sprawę sztuki glebszy wgląd niż niejeden z nas.
W każdym bądź razie, koncept przedstawiony przez Grafa nie jest nowym zalożeniem, istnieje w Japonii już od dlugiego czasu. Nie jestem w stanie określić dokladnie jak wygląda to ze sztukami walki, jednak chcialem wszystkich zaznajomić z postacią jednego z ojców teatru Nō:

Zeami Motokiyo 世阿弥 元清 (1363-1443), syn Kannami Kiyotsugu, aktora, artysty, którego wklad w nō zrewolucjonizowal tą sztukę. Zeami dorastając otoczony byl przez nō w jego najbardziej rozwijającym i eksperymentalnym okresie. To dzięki Zeamiemu nō stalo się jedną z najlepszych form ekspresji w japońskim dramacie. Nie wglębiając się w szczególy, byl to mistrz, który od najmlodszych lat ćwiczyl grę aktorską, a ta jak wiemy, nie różni się w swojej podstawie od trenowania sztuk walk czy to w teorii (minarai) czy w praktyce (to taka bardziej rozwinięta forma bunburyōdō).
W wieku 65 lat stworzyl i opublikowal pracę pt. Kyūi (Dziewięć Poziomów). Traktowala ona o poziomach, które musi przejść aktor, aby rozkwitnąć - stać się mistrzem. Podstawą bylo oczywiście keikō, a podzielone byly na 3 kategorie, z których każda skladala się z 3 części, podzial ten byl bardzo zbliżony do jego wcześniejszego tekstu Kakyō (Lustro Kwiatów):

- niższą - gdzie aktor skupia się tylko i wylącznie na stalych, solidnych aspektach gry - technika, ruch, śpiew, taniec, ubiór - czyli na elementach, które są najlatwiej dostrzegalne. Identyfiuje tą grupę z patrzeniem.

- średnią - taką, w której do gry wchodzą: rytm w tańcu i śpiewie oraz emocje wzbudzane przez ten rytm, to jak energicznie aktor gra. Identyfikuje tą grupę ze sluchaniem.

- wyższą - tą, w której widz jest zadziwiony poziomem koncentracji aktora. Tą wlaśnie identyfikuje z umyslem, ale nie ze zdolnościami analityczno kreatywnymi, ale z umyslem otwartym, takim który porzucil otaczenie, po to by móc bez zewnętrznych przeszkód doświadczać bezpośrednio. Przy takim rodzaju gry, publika będzie zachwycona, ale nie będzie w stanie zidentyfikować powodu. Ten najwyższy poziom powstaje z polaczenia ducha i ciala, aktor nie polega na efekcie czy sztucznym wytwarzaniu emocji.

W dużym skrócie, pierwsze 3 poziomy ukazują aktora który ograniczony jest tym czym aktorstow wydaje się być na pierwszy rzut oka. Drugi poziom to aktorstwo wyćwiczone. Trzecie to wyjście poza wyuczone ramy, ponad to czego da się nauczyć.

Niech więc nie zdziwi zlożoność teorii odnośnie umyslu i jego braku. Mushin jest zagadnieniem nie tylko dotyczącym sztuk walki, ale również innych sfer życia Japończyków jak i Chińczyków. Adept sztuk walk, tak samo jak aktor nie może nastawiać się na sztyczne wywolywanie uczuć/technik, nie może rozpraszać się na otoczeniu, a jednocześnie sama techniczna doskonalość doprowadzi go maksymalnie na drugi poziom z trzech.

Jeśli ktoś ma ochotę na analizę tekstu slużę angielskim tlumaczeniem.

PS. Co do ćwiczenia to u mnie sprawa jest dość prosta: iaijutsu, uzupelniane technikami naginatajutsu, oraz znikoma ilością technik ręcznych ;) .
Awatar użytkownika
GrafRamolo
Posty: 4000
Rejestracja: 17 listopada 2003

Re: Umysł a ciało

Post autor: GrafRamolo »

Shoryu nie upraszał bym tak spraw nie mówię, że nie masz racji bo zgodzę się z tym co napisałeś tylko gdyby recepta była tak banalnie prosta to co drugi był by mistrzem a jak wiemy tak nie jest a to za sprawą tego że dochodzi właśnie ten filozoficzny aspekt sztuk walki. Gdy technikę opanujemy i stajemy naprzeciw 100 podobnym nam, którzy równie dobrze ją opanowali to właśnie świadomość pewnych idei sprawi czy zwyciężymy czy przegramy. Kop dzięki za poparcie aż się zaczerwieniłem.
Awatar użytkownika
Zoisaite
Moderator
Posty: 128
Rejestracja: 23 listopada 2003
Lokalizacja: wwa

Re: Umysł a ciało

Post autor: Zoisaite »

To ja jeszcze dodam (chciałoby się powiedzieć, że od siebie ;) ) taki cytat :

"(...)Heiho, czyli zasady prowadzenia walki stanowią prawo samuraja.(...)Lecz w naszych czasach nie ma już samurajów, którzy z całą pewnością mogliby o sobie powiedzieć, iż posiedli wiedzę w dziedzinie strategii, iż posiedli Drogę. Dokąd prowadzi ta Droga? (...)Samuraj odnajduje swoją Drogę w umiłowaniu dwóch umiejętności - bunbu-nido, Drogi oręża i Drogi nauki.(...)Wydaje mi się jednak, iż ludzie sądzą, że nauka prawa i taktyki walki w praktyce nie zdaje się na nic. I właśnie dlatego tak istotne dla zrealizowania tej Drogi są dwie rzeczy - trening i nauczanie, aby znajomość taktyki o każdym czasie i we wszelkich sprawach przyniosła korzyści."


Kto zgadnie czyje to słowa ? ;)


edit: hehe Grafie przeniosłeś temat akurat jak wysyłałem posta :))
Awatar użytkownika
Marcus65
Posty: 182
Rejestracja: 14 lutego 2008
Lokalizacja: Warszawa

Re: Umysł a ciało

Post autor: Marcus65 »

Czy w świetle powyższej dyskusji powinienem dojść do wniosku, że moje nastawienie względem sztuk walki jest z gruntu błędne? Tudzież niewłaściwe? Zastanawiam się, czy my jednak nie rozmawiamy o tej samej rzeczy, ale jakby z innych punktów widzenia. To, co ja chciałem tu wyrazić, to różnica pomiędzy myśleniem, a używaniem umysłu. Każdy z tych procesów ma swoje miejsce w odpowiednim stadium walki. Wiadomo, że przygotowując się do niej obserwujemy przeciwnika, starając się przeanalizować tyle, ile się da - jego siłę, błędy postawy i ruchów itd. Kiedy jednak przychodzi do zwarcia, nie ma już miejsca na rozmyślanie - umysł musi być od niego uwolniony. Oczywiście, to on steruje ruchami ciała, ale nie warstwa świadomości, która odpowiada za myśli i analizę, a ta głęboka, która pozwala na automatyczne wykonywanie technik. Jeśli się z tym nie zgodzicie, to ja już nie wiem... Chyba śladem Musashi Miyamoto udam się do klasztoru, by dojrzeć... :)

Pozdro
Marcus
Awatar użytkownika
Tomashi
Posty: 323
Rejestracja: 14 stycznia 2009
Lokalizacja: Kraków

Re: Umysł a ciało

Post autor: Tomashi »

Nie Marcusie, w swietle powyższej twoje myślenie jest wlaściwe, ale niekompletne. Moje też ;]

ale to bardzo filozoficzne podejście można ująć w o wiele prostszy i przystępniejszy sposób. Mamy ciało, mamy umysł. Ciało wytrenować nie jest bardzo trudno. Kurczak z ryżem i dużo ćwiczeń. Z kolei na trening umysłu nakłada sie wiele rozmaitych form treningu. Można medytować, aby mozg zrelkasowac i wyostrzyć, można ćwiczyć koncentracje podczas kontroli przepływu myśli, można ćwiczyć intelekt grając w szachy, go, czytając ambinte książki, prowadząc dyskusje z madrymi osobami i ważna rzecz, o której wspomniał shouryu, w ogniu walk kształtujemy swoją psychike.

Podsumowując tą monotonną wypowiedź, nie trzeba sie wzorem antycznych wojowników odseparowywać, ukrywać w jaskini Raj tudzież wchodzić na wielodniową medytacje na giewont czy rysy. Odpowiedzi na nasze pytania zostały udzielone już dawno temu przez osoby, których zycie od tych odpowiedzi zależało. My zaś, bogatsi o neurokognitywistyke, psychologie i szeroką znajomość dzieł dawnych mistrzów, możemy czerpać i odkrywać nowe poziomy zrozumienia bez potrzeby poświęcania sie tak jak oni.

zoisaite- Gorin No Sho?
Shouryu

Re: Umysł a ciało

Post autor: Shouryu »

Grafie, filozoficzny aspekt sztuk walki jest tym co kształtuje charakter, więcej nawet, człowieczeństwo adepta. Tyle tylko, mało który nauczyciel, a właściwe w naszych warunkach trzeba by powiedzieć trener, jest w stanie ten aspekt przekazać.

Jeśli nie będzie jakiejś hekatomby, która cofnie nas do epoki kamienia łupanego, czasu w których nauczyciel miecza był "mistrzem życia" dla swoich uczniów , nie wrócą.

Co drugi adept nie jest mistrzem, bo tylko jeden na "10 000" poświęca sie swojej sztuce na tyle by mógł sie stać mistrzem.

Tak jest w każdej dziedzinie ludzkiej aktywności.
W Renesansie było wielu rzeźbiarzy, ale Michelangelo był tylko jeden.

Liczy sie jeszcze talent, a ten jak by nie patrzeć jest przywarą intelektu. Kojarzycie nazwisko jakiegoś autentycznego mistrza, który bezbłędnie władając mieczem, był by zarazem głąbem ?

I jeszcze jedno. Grafie, to co wspominałeś o kubkach , szklankach i płynach, to nie jest filozofia. To jest metoda obrazowego tłumaczeni rzeczy i procesów które kiedyś nie były nazwane, ale wyczuwane podskórnie przez nauczycieli. A którymi dzisiaj zajmuje sie psychologia, socjologia i medycyna ( w sumie filozofia też ).

Teraz pusty umysł ...
Trudna sprawa. Na papierze jest to proste. Ale jak zwykle gorzej z praktyką. Cała sztuka polega na tym by wykonywać pewne czynności automatycznie - czyli bez myślenia o tym jak je wykonać.
Zatem myślę o cieciu na głowę i wykonuję ciecie na głowę. Więcej, widzę głowę przeciwnika , i ciecie wykonuje sie samo.
Pustka ta, odciąża umysł, zwalnia "moc obliczeniowa" którą można spożytkować w inny sposób.
Jedyne czym różni sie ten stan, od bezmyślnej rutyny, w której człowiek faktycznie jest jak automat, polega na całkowitej świadomości tego co się w około dziej. Dlatego właśnie mistrzowie powtarzają "Patrz, obserwuj czuj! Bądź świadom!"

Tyle że aby taki stan umysłu osiągnąć, trzeba nie tyle nawet doskonale opanować, co wyryć sobie w korze mózgowej technikę/techniki.
Ta sam zasada co w przysłowiowym wyrwaniu człowiek a ze snu i pytaniu np. o datę bitwy pod Grunwaldem (różnica ponownie polega na świadomości tego co się dzieje ).

No i jeszcze trzeba osiągnąć odpowiedni poziom skupienia, w najmniej odpowiednim momencie nie wyskoczyła jakaś głupia myśl, która człowieka rozproszy.
Utrzymanie wysokiego poziomy koncentracji przez dłuższy czas nie jest łatwą sztuką. W moim przypadku, niemal niewykonalną ( ADHD i te sprawy :lol: ).


Marcusie, to o co pytasz to nie myślenie, a zastanawianie sie.
W walce ( i w szachach błyskawicznych ) zwykle nie ma czasu na zastanawianie się. Trzeb działać instynktownie. Tyle że instynkt w tym przypadku, to coś co wyrabia sie w toku treningu.
Szachista który rozegrał milion partii szachowych ma już w głowie pewne gotowe schematy działania. Nowicjusz ich nie ma, dlatego musi zastanawiać sie nad ruchem.
Problem w tym, ze po każdym ruchy pojawiają sie na szachownicy nowe możliwości. I tutaj potrzebna jest świadomości, myślenie i błyskawiczne podejmowanie decyzji - tak by w ułamku sekundy wybrać najoptymalniejsze rozwiązanie. Przy zdaniu sie tylko na instynkt - odruchy, można wpaść w pułapkę zastawioną przez przeciwnika który planuje na przód.


Teza końcowa jest taka:
Jeżeli zamknąć by Grafa na 3 lata w klasztorze, gdzie nie musiał by sie martwić o wikt i opierunek. Dać mu senseja w pełnym tego słowa znaczeniu. I odpowiednio zmotywować do codziennego morderczego treningu i rygorystycznego trybu życia. To z palcem w uchu po owych 3 latach mieli byśmy co najmniej Musashiego. No może musashiego to nie, bo on był skory do kombinowania i łamania ogólnie obowiązujących zasad i kanonów. Ale któregoś Yagyu na pewno. :)
Awatar użytkownika
GrafRamolo
Posty: 4000
Rejestracja: 17 listopada 2003

Re: Umysł a ciało

Post autor: GrafRamolo »

No cóż skomentuje to tak: ja idee pustego umysłu rozumiem właśnie jako pewną bazę, stan i po jego osiągnięciu mogę lepiej rozumieć rzeczy, trenować, reagować w sytuacjach zagrożenia. Nie jest to dla mnie cel a środek - narzędzie pomagające pracować. Natomiast esencją w walce jest myślenie. Oczywiście niektóre czynności wykonuje automatycznie bez głębszych przemyśleń ale nigdy nie staram się polegać tylko na odruchach. Bardzo często mam sytuacje że sprawy przyjmują niespodziewany obrót i znajduje się w nowej sytuacji. Często z tej sytuacji nie znajduje szybkiego wyjścia i dopiero po niej mogę na spokojnie przeanalizować co powinienem zrobić by wygrać. Ale z biegiem lat i treningów zauważam postęp i zdarzają się sytuacje, że wymyślę rozwiązanie w trakcie pojedynku.Kiedyś zawsze byłem mądry po szkodzie a teraz czasem umiem odpowiednio zareagować za w czasu, i mam nadzieję ze będzie to coraz częstszym zjawiskiem. Zaczynam też umieć wywoływać oczekiwane reakcje u partnera, też nie często ale zdarza się to. I na bazie tych doświadczeń wyciągnąłem owe wnioski i postawiłem teorię że idea i umysł są tak naprawdę głównymi elementami zwycięstwa. Nie chcę nikogo przekonywać na siłę do swoich dywagacji bo ciężko opisuje się doznania za pomocą słów. Najbardziej lubię pokazywać o co mi chodzi. Dlatego chętnie bym zorganizował jakieś potkanie w forumowym gronie na macie ale jakoś nie udaje mi się ta sztuka.
A co do klasztorów to ja na to się nie piszę ;) mam poza matą jeszcze inne zainteresowania, które też wymagają czasu u poświęcenia :)
Awatar użytkownika
Marcus65
Posty: 182
Rejestracja: 14 lutego 2008
Lokalizacja: Warszawa

Re: Umysł a ciało

Post autor: Marcus65 »

Grafie, podejrzewam, że wszyscy tu mają też inne zainteresowania - tudzież tzw. sprawy - które uniemożliwiają poświęcenie całego czasu na ćwiczenia i trening. Ale dochodzę też do wniosku, że nasze pewne różnice poglądów wynikają z natury samych szkół walki. Budojo to Kashima Shin Ryu, w której zapewne element rozwoju duchowego był równie ważny, co umiejętności szermiercze. Podejrzewam - i mam taką nadzieję - że i sensei w Budojo zwracają na to uwagę. Ja, jak już zapewne wiecie, trenuję w Szkole Samurajów, która - jak się bliżej zastanowić - z racji fundamentów, czyli czasów, w jakich powstała, a i stricte wojskowego pochodzenia szkoły Toyama Ryu, z saumrajami tak naprawdę ma niewiele wspólnego. Punktem docelowym szkolenia w Toyama Ryu była czysto techniczna biegłość w dobywaniu miecza i zadawania cięcia. A zatem esencja praktyki. Bez zbędnego zanurzania się w kwestie umysłu. Być może w kontekście ogółu szkół szermierki japońskiej był to krok w tył. Dlatego proszę o wyrozumiałość dla prostolinijności mojego rozumowania. Domo arigato gozaimasu :)

Pozdro
Marcus
Awatar użytkownika
GrafRamolo
Posty: 4000
Rejestracja: 17 listopada 2003

Re: Umysł a ciało

Post autor: GrafRamolo »

Marcus, ja mam taką jeszcze inną teorię, która głosi że wszystkie sztuki walki są jednym i tym samym. Różnią się detalami, w jednej ręka idzie tu w innej tam noga w prawo noga w lewo, ale to ozdobniki tylko. Jak z autami idea auta jest taka sama dla wszystkich aut, silnik, 4 koła, kierownica i fotele. A czy będzie zielony, czerwony, terenowy, wyścigowy, mały duży to detale i dopasowania do potrzeb. Bez głównej idei nie będzie auta.
Awatar użytkownika
[KoP]
Posty: 326
Rejestracja: 13 grudnia 2003
Lokalizacja: Warszawa

Re: Umysł a ciało

Post autor: [KoP] »

Pewne jest że nie ma jednej drogi do osiągnięcia celu. Może to i banal, ale powinniśmy o tym pamiętać. Każdy ma inny sposób i czas nauki, innych mistrzów, inne warunki, inne style. Dlatego też nie możemy "narzucać" swojego punktu widzenia innym. Ja jako wychowawca mojej skromnej grupki uczniów twierdze, że moim zadaniem jest wskazywać, nie nakazywać.

Sztuki walki w moim odczuciu są ciąglym poszukiwaniem i z tego co zaczynam rozumieć poszukiwanie to nie kończy się nigdy. Szansa jest, że każdy z nas szuka/znajdzie coś innego. Jasne mamy jakieś odgórne wytyczne, przekazywane w szkolach z pokolenia na pokolenie odnośnie tego jak powinien wyglądać nasz cel. Jednak wraz ze zmianą czasów zmienia się podejście do sztuk walk. Nawet jeśli same formy wewnątrz szkoly nie ewoluują to sztuka jako calość się zmienia. Dlatego trzeba szukać odpowiedzi dalej. Pomagają w tym przemyślenia obecnych czy bylych mistrzów różnych sztuk, ale jak już mówielem nie wydaje mi się że powinniśmy przyjmować je bezkrytycznie, gdyż świat jest w ciąglym ruchu.

Stąd też jako trener przedstawie moim uczniom pojęcie zanshin, mushin, ideę isshin. Podpowiem nawet moją interpretację powyższych, jednak nie będę upieral się, że jest jedyną wlaściwą. Przeżylem już parę zmian światopoglądu związanych ze sztuakmi walki, więc w osądach staram się być ostrożny. Wiem za to, że każdy z nich musi sam znaleźć w sobie potrzebę zglębienia tych konceptów, stąd treningu "umyslowego" nie da się przeprowadzić tak latwo jak "fizycznego", każdy w innym czasie do niego dojrzewa.

Ja osobiście cieszę się, gdy czytam swoje posty czy przemyślenia sprzed paru lat i mogę sobie powiedzieć "ależ byleś glupi" :) .
Awatar użytkownika
Marcus65
Posty: 182
Rejestracja: 14 lutego 2008
Lokalizacja: Warszawa

Re: Umysł a ciało

Post autor: Marcus65 »

[KoP] pisze:Ja osobiście cieszę się, gdy czytam swoje posty czy przemyślenia sprzed paru lat i mogę sobie powiedzieć "ależ byleś glupi" :) .
Ponoć tylko krowa nie zmienia poglądów :)

Pozdro
Marcus
Awatar użytkownika
marciniak
Posty: 244
Rejestracja: 29 lutego 2004
Lokalizacja: Manchester City & Katsumushi Dojo Bolton

Re: Umysł a ciało

Post autor: marciniak »

GrafRamolo pisze:Jest takie słynne porównanie w sztukach walki. Na początku człowiek nic nie potrafi i jest jak dziecko robi wszystko intuicyjnie, następny etap to gdy zna trochę technik ale nie zna ich na tyle by robić wszystko płynnie i one mu przeszkadzają bardziej niż pomagają, potem jest się na etapie mistrza technik, i wykonuje się je bezbłędnie ale nadal skupia się tylko na nich i na końcu zapominasz o technikach i znów robisz wszystko intuicyjnie przestajesz myśleć o swojej fizyczności i możesz skupić się tylko na intelektualnych aspektach walki czy treningu. Dlatego choć podejrzewam że każdy z nas jest gdzieś pomiędzy 2 a 3 poziomem należy mieć tą świadomość że biegłość techniczna to nie koniec drogi i poza nią rozpościera się cały wspaniały świat intelektualnych przygód. Dlatego osobiście lubię ćwiczyć bo mam nadzieję że kiedyś w końcu będzie mi dane skupić się właśnie na nim.

Coś w ten deseń tylko że na ostatnim etapie człowiek odrzuca prawie wszystkie zbędne techniki rąbania na lewo i prawo a pozostawia tylko podstawy opanowane perfekt, na zasadzie jedno cięcie jeden trup. To samo jest w walce na pięści - nie wygrasz walki jeśli wdasz się w bijatykę, znaczy inaczej możesz wygrać ale będziesz poobijany. Na miecze game over jest na stałe, zaczniesz się bawić, przegrasz, więc szermierz decyduje się na jedno, góra dwa szybkie cięcia, aby szybko rozwiązać problem. Nie znaczy, że się rzuca do walki jak dziki, ale co tam gadać, polecam obejrzeć takie filmy jak "When the last sword is drawn" albo "Twilight Samurai". Tam widać jak naprawdę walczono, ktoś poświęcił sporo czasu dla tych aktorów, bo robią to naprawdę dobrze.

Ja reaguje instynktownie, chwycony instynktownie biję w nos tak jak to się robi w aikido (atemi) - tak zrobiłem 2-3 miesiące temu w sklepie, sam byłem zdziwiony, tamten mnie przepraszał, że był na kogoś wkurzony, oczy mu łzawiły, zadymy nie było. To jest jak mi się wydaje kwestia podejścia do sprawy walki - albo masz w mózgu brak zachamowań i zasadę moje podwórko moje klocki i walisz pierwszy zanim on to zrobi albo masz kłopoty. Ważne jest też aby mieć odruchy bezwarunkowe. To widać, jeśli przeciwnik to kretyn i nie widzi, że jeszcze krok i dostanie w ryło, to powinien jak najbardziej dostać w owo ryło. Drugim razem będzie miał większe szanse.


Aha - zupełnie inaczej walczy z amatorem, agresorem, pijakiem, ćpunem, małolatem, zawodowcem czy ulicznym zabijaką albo chociażby z karateką mającym odruchy i techniki równie niebezpiecznie jak aerobik Cindy Crawford. To są kompletnie różne sprawy. Inna sprawa to swoisty zanshin, który może przeszkadzać - ja notuję obecność każdego człowieka na ulicy, gdzie jest i dokąd idzie i cały czas mam lekko napięte nogi, idę sprężyste gotów do ucieczki czy innego działania.
[KoP] pisze:Pewne jest że nie ma jednej drogi do osiągnięcia celu. Może to i banal, ale powinniśmy o tym pamiętać. Każdy ma inny sposób i czas nauki, innych mistrzów, inne warunki, inne style. Dlatego też nie możemy "narzucać" swojego punktu widzenia innym. Ja jako wychowawca mojej skromnej grupki uczniów twierdze, że moim zadaniem jest wskazywać, nie nakazywać.

Sztuki walki w moim odczuciu są ciąglym poszukiwaniem i z tego co zaczynam rozumieć poszukiwanie to nie kończy się nigdy. Szansa jest, że każdy z nas szuka/znajdzie coś innego. Jasne mamy jakieś odgórne wytyczne, przekazywane w szkolach z pokolenia na pokolenie odnośnie tego jak powinien wyglądać nasz cel. Jednak wraz ze zmianą czasów zmienia się podejście do sztuk walk. Nawet jeśli same formy wewnątrz szkoly nie ewoluują to sztuka jako calość się zmienia. Dlatego trzeba szukać odpowiedzi dalej. Pomagają w tym przemyślenia obecnych czy bylych mistrzów różnych sztuk, ale jak już mówielem nie wydaje mi się że powinniśmy przyjmować je bezkrytycznie, gdyż świat jest w ciąglym ruchu.

Stąd też jako trener przedstawie moim uczniom pojęcie zanshin, mushin, ideę isshin. Podpowiem nawet moją interpretację powyższych, jednak nie będę upieral się, że jest jedyną wlaściwą. Przeżylem już parę zmian światopoglądu związanych ze sztuakmi walki, więc w osądach staram się być ostrożny. Wiem za to, że każdy z nich musi sam znaleźć w sobie potrzebę zglębienia tych konceptów, stąd treningu "umyslowego" nie da się przeprowadzić tak latwo jak "fizycznego", każdy w innym czasie do niego dojrzewa.

Ja osobiście cieszę się, gdy czytam swoje posty czy przemyślenia sprzed paru lat i mogę sobie powiedzieć "ależ byleś glupi" :) .
Fajnie piszesz, ale z jednym się nie zgodzę, albo może inaczej to wyrażę. W sztukach walki nie ma już nic nowego, wszystko co można było wymyślić wymyślono, nie ma nowych rewolucyjnych technik. Jedynie co można zrobić to udoskonalać siebie podejmując wyzwania i ćwiczyć z różnymi ludźmi z różnych styli i tradycji na różnych zasadach i dobierać sobie to co jest potrzebne i przydatne. Tradycyjne sztuki walki to skansen, wartościowe tylko jako podtrzymanie obcej tradycji, można sobie nieco wyrobić kondycję i nauczyć się poruszać ale ich merytoryka jest straszna i w przeszło 90 % sprowadza się do zdawania na kolejne stopnie. Sporty walki jak MMA są dużo bardziej rozwojowe i to w nich młodzi adepci się lepiej odnajdują, bo oferują praktyczny rozwój zarówno fizyczny jak i psychiczny. Nie czarujmy się że tradycyjne sztuki walki rozwijają ducha, bo niczego nie rozwijają - tyle ile się w tym towarzychu brudów naoglądałem to chyba nigdzie w sportach walki nie ma.

Co do uczniów to ja swoim mówiłem że mają być k...a najlepsi i ćwiczyć a nie w gaciach grzebać. I byli najlepsi. :-)
Katsumushi Dojo Manchester
ODPOWIEDZ