No tak, horant nie spojrzał, a tu jest temat o Azumi.
Oglądałem zarówno pierwsza jak i drugą część (hipermarketowe wydania po 9.99 box VCD rządzą).
I nie podobało mi się. Bardzo.
- Mierna fabuła, zaczeła mi trącić dennością Ninja Scrolla (wiem, że porównanie filmu do anime moze i niestosowne, ale później wyjaśnię). Wojna, sieroty, trening na zabójców i jakze szczytny cel zabijania daymio, którzy mieli mniej szczytne cele, a których opłakane owoce groziły ponowną eskalacją konfliktu. To brak inwencji.
Ponadto fabuła układa się dosć nierównomiernie. Zdarzają się momenty, w których akcja faktycznie nabiera tempa, ale i równie często zwalnia do niewybaczalnego stopnia. Gadaniny o wszystkim i niczym, jakieś na siłę dosztukowywane wątki poboczne, zupełnie niepotrzebne.
Druga część nie lepsza, kontynuacja watku głównego poprzedniczki w moich oczach stanowi raczej próbę odcięcia kuponów niż próbę zbudowania czegoś nowego.
Były jednak przebłyski in plus. Podobał mi się motyw z finalnym testem polegającym na zabiciu swojego najlepszego druha podczas walki, by dowiesć własnej wartości i predyspozycji do wykonania misji. To było coś.
- Wkurzali mnie bohaterowie. Byli mało wyraziści i nieprzekonywujący, do tego stopnia, że kilka razy niebezpiecznie mi sie "zlewali" i z ręką na sercu nie wiedziałem kto jest kto. Azumi wyglądała jak czarodziejka z księżyca, jej strój mnie, jako japońskiego ortodoksa (z odchyłami) doprowadzał do szewskiej pasji (a płaszcz niemal uśmiercił). Jej towarzysze prezentowali się nie lepiej, odziani w skóry i futra (yamabushi?), wbrew logice, ani trochę nie odróżniali sie w oczach straży na tle "kimonników" i chłopstwa.
Co więcej autorzy zdawali sie na siłę próbować jakoś "pogłębić" psychikę postaci poprzez dylematy moralne, refleksje i watpliwości. Wyszło mało przekonywująco, tak jakby twórcy nie do końca sami wierzyli w to co robią i efekt tego znalazł równie wątpliwe odzwierciedlenie w produkcie.
- Równie kiepsko widziałem przeciwników, gdzie znowu zatrąciło NSem. Wyskakujący hurtowo ninja, jakieś pso mutanty, olbrzymy ciskające fruwającym w przestworzach toporem, nieomylnie celne kobiety - łuczniczki, czy juz standardowe mięso armatnie w postaci niezliczonej straży (komiczna scena z atakiem na lektykę-Azumi zabiła kilka razy wiecej strażników niz pierwotnie było ich widocznych wokół i w pobliżu daymio).
Od biedy podobał mi się pomysł na wariata sadystę odzianego w biel. Był jakiś taki groteskowy i przez to wyrazistszy się na tle reszty.
- Nie podobała mi sie scenografia. Jeżeli nawiązujemy już do motywu feudalnej Japonii to powinniśmy jakoś dać temu wyraz poprzez dostosowanie scenografii akcji do wydarzeń. Tu tego raczej nie było. Budzet wyraźnie nie poszedł w wydatkach na takie potrzeby przez co wszędobylskie zielone lasy i piaszczyste plaże, jak i wyniosłe góry, czy soczyste łąki może i prezentowały się ładnie, ale mogły być tak samo japońskie jak i nowo zelandzkie (notebane pewnie faktycznie były

).
Nie udało mi się, mimo szczerych chęci, poczuć "klimatu" Japonii, co jest duzym błędem.
- No i finalnie strasznie wkurzały mnie sceny walk. Były ekstremalnie naiwne, jak na film, który z zasady ma prezentować sobą pewnie esencję kina akcji. I nie liczę przy tym na ambitną walkę rodem z Kurosawy, ale przynajmniej na jakieś pozory rozsądku. W końcówce jednej z części Azumi samodzielnie wycieła w pień załogę fortu. Niezły wynik jak na sierotkę z gór.
Szermierka efekciarska i hollywoodzka, bardziej godna chińskich "superprodukcji" z Szanghaju, niz czegokolwiek ambitniejszego.
Podsumowujac, film mierny, mało ambitny, tani i nastawiony na efekciarstwo. W skali 1-6 dałbym z czystym sercem 2, w porywach dobrego humoru 3.
A tak osobiście uważam, że jak dla mnie Azumi zrobiłaby furorę jako anime akcji kat. B. Wszystko też pewnie zależy od podejscia z jakim sie zanosimy do obejrzenia produkcji-jeżeli liczymy na coś odkrywczego to pozałujemy tych 20 złotych, jeżeli nie to może i kogos to zabawi.
Zdecydowanie nie dla ortodoksów.
PS>Cyt. jednej z reklam "Akcja w stylu anime"-jak na moje dosłownie i w przenośni
