być może to post na nowy temat, wybaczcie, jak wspomniałem zamiast pisać o sobie od czasu do czasu wrzucę jakiś temat, trochę szkoda, że ten temat przygasł więc pozwólcie, że spróbuję go wznowić... symbolika w sztuce japońskiej głównie z korzeniami w buddyzmie to kolejna z moich pasji, moja praca magisterska miała tytuł "Kanon a inwencja w sztuce - na podstawie malarstwa japońskiego buddyzmu zen... czym jest kanon, to zbiór zasad reguł, ale i ogromnej ilości właśnie symboli i głębszych, bądź ukrytych znaczeń... Ikonografia w buddyzmie to ocean, oczywiście jest różnie z aspektem "użytkowym", przeciętni nawet praktykujący Japończycy niewiele wiedzą na ten temat poza prostym zbiorem krótkich schematycznych informacji, które zazwyczaj wystarczą do dość swobodnego poruszania się w przestrzeni praktyki religijnej, czy tym bardziej duchowej. Symbolika jest dużo istotniejsza w szkołach buddyzmu tantrycznego Japonii, czyli np. w Shingon, czy nawet w Tendai... buddyzm Zen wygląda na dużo prostszy, jednak tylko z pozoru, ikonografia rodem z Indii jest oczywiście obecna wraz z całą przebogatą symboliką, ale szkoła Zen (chiń. Czan, sanskr. dhjana) jest specyficzna, bowiem wykształciwszy kilka jedynych w swoim rodzaju technik duchowego treningu, stworzyła jedyny w swoim rodzaju zbiór symboli, przenośni, porównań ściśle związanych z duchową praktyką. Dla przykładu koan zen (używany gł. w linii Rindzai, ale i linii Sanbo kyodan, a także może nieco inaczej obecnie w linii Soto, czy linii Obaku) to jedyny w swoim rodzaju sposób pracy duchowej, rozbijający skorupę Ego, a raczej strącający ego z najwyższego piedestału w ludzkiej konstrukcji, prowadzący do urzeczywistnienia Natury Rzeczywistości i w rezultacie otwierający drzwi duchowego "doświadczenia", "otwarcia na tę jedyną chwilę jaką zwiemy nasze życie, a mianowicie na tu i teraz... Paradoksalny i pozornie nielogiczny, czy dla niektórych szokujący i niezrozumiały sposób przedstawienia życiowych problemów każdego z nas nie jest przypadkowy, sypiąc piaskiem w oczy naszego zwykłego intelektu pozwala ujawnić się zrozumieniu na znacznie głębszym poziomie i otworzyć drogę bezpośredniemu doświadczeniu duchowemu, nie kiedyś po śmierci, czy po wielu wcieleniach gromadzenia zasług, ale w każdej chwili prawdziwej gotowości... te dziwne historyjki o mistrzach i uczniach, o psach, wołach przechodzących przez okno, o dźwięku jednej dłoni, 30 kijach... każda z nich to "brama tori" do przebudzenia...
do czego zmierzam, jak pewnie niektórzy wiedzą, samurajowie w różnych okresach począwszy od czasu gdy Eisai w 1191 (linia Rinzai zen), czy Dogen w 1227 (Soto zen) przenieśli nauki chińskiej szkoły Czan do Japonii czerpali pełnymi garściami z nauk i praktykowali pod kierunkiem wielu mistrzów zen, była to bodaj najpopularniejsza wśród klasy samurajów szkoła (i nie tylko filozofia) praktyki nauk Buddy. Dla przykładu Mijamoto Musashi miał nauczyciela w linii Rindzai Takuan`a Soho (tego od kiszonych żodkiewek, on to zapoczątkował

do dziś kiszone Dai Kon nazywane są Takuan). Musashi wielokrotnie otrzymywał pozwolenie, brał udział w sessin w klasztorach zen Rindzai, podobno nawet był dopuszczony do praktyki w sodo (zamkniętym i dozwolonym jedynie dla mnichów, czy kapłanów b. zen). Po wielu zmaganiach gdy skończył 30 lat, nie zabił już ani jednego człowieka w tak burzliwych czasach i używał jedynie drewnianych mieczy... To nie jedyny przypadek ogromnej pracy duchowej
Jeśli dobrze przeglądacie opisy zabytkowych mieczy, zajdziecie setki niezrozumiałych symboli... niezrozumiałych do czasu

Jednak wartościowe rzeczy nie przychodzą łatwo... z pewnością rozpoznacie Bodhidharmę (Daruma) pierwszego chińskiego patriarchę Czan (zen), może Fudo Myoo, Strażnika Dharmy (Buddyjskich Nauk), może rozpoznacie nawet jego miecz w płomieniach, dla bardziej wtajemniczonych, ten uśmiechnięty "gruby budda" będzie jeśli z workiem to Hotei (chiń. Pu Tai), a jeśli z różańcem to Maitreja (Budda przyszłości), może rozpoznacie Kandzeon, czy Mańdziuśriego, ale to wszystko łatwo znaleźć nawet w internecie przy odrobinie chęci... co jednak z głębszą symboliką, a pamiętajmy, że wielu z samurajów, ale i twórców kling i opraw, tudzież projektów tych opraw na które często wpływ mieli jedni i drudzy, praktykowali z mistrzami po 20, 30, czy czasem 50 i więcej lat

Są obecnie nauczyciele zen po 10, 15, czy 20 latach praktyki, może dla wielu z nich dużo za szybko i to nie tylko ze względu na czas, który przecież "inaczej płynie dla zdolnych, a inaczej dla tępych uczniów", ale jakże taka praktyka może być bez wpływu na życie i twórczość każdego praktykującego? Wierzcie mi lub nie, ilość symboli w wielu dziełach sztuki w postaci opraw mieczy jest ogromna... w coś co tworzy się miesiącami nie można nie tchnąć całego siebie, a dlaczego by skąpić swoich najgłębszych duchowych doświadczeń
Jeśli ktoś traktuje miecz jedynie jako narzędzie do odbierania życia, jako rzeźnicki topór, żadne symbole nie będą mieć znaczenia, a jak sądzę na tym forum nie znajdzie się wiele takich osób, to wznowienie tego tematu będzie miało sens...
jak dotąd ogólnikowo, wybaczcie, ale konkrety są tu bardzo trudne...
serdeczności
fu
ps. co do bóstw Sinto jestem niemal całkowitym laikiem, jeśli jednak ktokolwiek chciałby dotknąć powyżej wspomnianych tematów, jeśli sam nie sprostam, mam dwóch przyjaciół kapłanów zen, jeden od 25 lat na stałe mieszka w Japonii i jest uznanym malarzem zenga, drugi jedną nogą jest w Japonii, drugą w Polsce, stawiamy na tej ścieżce nieudolnie kroki od ok. 35 lat.
Dla kilku osób, które dadzą radę przebić się przez moje długie posty i doczytają do końca raz jeszcze sygnalizuję, że chętnie wyślę mój komiks o życiu Mijamoto Musasiego o którym wspomniałem w moim drugim poście (prośbę o przesłanie proszę na PW).